Kiedy w sezonie 2013/2014 przygotowywałam się do mojego pierwszego (i prawdopodobne jedynego ;)) półmaratonu to trenowałam w cudownych butach, które jak do mnie przyszły, to na pudełku miały napisane:

Obsesja jest słowem, którego używają leniwi, opisując tych, którzy są zdeterminowani.

W samą porę

I myślę, że ze swego rodzaju obsesją/determinacją od 2014 podchodzę do tematu wstydu, wrażliwości oraz odwagi przyglądania się jednemu i drugiemu. Nie wiem nawet, kiedy się to stało, czy jeszcze tam w USA czy po powrocie do Polski - ale ta tematyka stała się częścią mojej misji zawodowej. Może zabrzmi patetycznie ale za moją wewnętrzną zgodą oddałam się sprawie. Słowem klucz od 2014 roku stało się „uwalniać”. Najpierw było to najważniejsze słowo dla mnie osobiście a z czasem okazało się fundamentem mojej pracy zawodowej. Odważne pokazywanie na zewnątrz tego, co jest naszym środkiem i uwalnianie się z ograniczających przekonań, które czynią z nas kogoś, kim nie jesteśmy. 

Wiedziałam, że łatwo nie będzie pomimo tego, że jestem psychologiem, że miałam już sporo lat doświadczenia w szkoleniach, że już raz wprowadzałam nowość na rynek polski. Pokazanie czym jest The Daring Way™ i Rising Strong™ - modele pracy budujące autentyczność, same mogą się spokojnie obronić, bo są znakomite. Tyle tylko, że żeby poczuć ich siłę trzeba ich doświadczyć a to oznacza, że trzeba wziąć w nich udział. Bo choć dla wielu wystarczyło moje słowo "to jest świetne", to dla szeregu osób (i słusznie), potrzebne było doświadczenie.

Dlatego też rozpoczęłam cierpliwie długie, bo prawie 3 letnie, „tournee” po Polsce. I od tamtego czasu odwiedziłam w sumie przynajmniej raz, a niektóre nawet trzy razy, 14 miast Polski. Do tego wywiady radiowe, podcasty, wystąpienia, warsztaty, nagrania, artykuły, wykłady itp. To wszystko nabrało takiego pięknego tempa, nazbierało się tyle emocji, tyle historii, tyle pięknych relacji, które stały się częścią mojego życia. Poczułam w tym roku, że te ostatnie 36 miesięcy przynosi efekty, o jakich marzyłam i jednocześnie poczułam ogromne zmęczenie. Potężne i… w ostatnim tygodniu wymiękłam. Wymiękłam w sensie psychicznymi i fizycznym. 

Niby wiem, że muszę na siebie uważać wykonując tak dużo pracy bazującej na emocjach, na zaufaniu, na wrażliwości. Mam swoje własne warsztaty, na których to ja jestem uczestniczką, mam superwizje, terapię, medytacje i jogę oraz inne ważne ważności, które o mnie dbają… a mimo to wymiękłam. I po raz pierwszy w życiu tak na serio jadąc metrem do domu pomyślałam, że jeśli teraz przegnę (a dawniej tak robiłam, bo przecież nie wolno zwalniać) i nie zaopiekuję się sobą, to uruchomić się może moc dawnej spirali. Ci, którzy znają moją historię wiedzą o czym, mówię, bo dawniej to był mój sposób na przyzwolenie sobie na odpoczynek. 

Przyzwalanie sobie na odpoczynek to „arena” nad którą pracuje bardzo, bardzo, bardzo dużo osób u mnie na warsztatach. Że nie wypada, że to żadna praca takie gadanie z ludźmi, że to słabość, że jak się kocha swoją pracę to przecież nie powinna męczyć itp., itd. W tamtym tygodniu dostałam własną lekcję. Mocne przypomnienie, że jeśli nie zwolnię, to zwolni moje ciało chorobą albo bólem, który już się pojawiał. Wypełniłam zawodowe obowiązki, które musiałam, bo był deadline, wzięłam jeszcze udział w cholernie ważnym warsztacie w zeszły weekend jako uczestniczka i kiedy się kończył w niedziele, to wiedziałam, że jeśli nie odetchnę to... I kurczę pierwszy raz chyba tak świadomie zawiesiłam sprawy zawodowe i schowałam się na kilka dni. W górach, w przestrzeni, w ciszy. 

Czasem wiem, że chcę coś wam napisać i nie wiem do końca dlaczego. To tak jakby jakiś wewnętrzny głos mnie pchał i teraz pod koniec tego długiego wpisu już wiem. Już wiem, po co to piszę. Chciałam się podzielić moim ocknięciem się w porę i oficjalnym pierwszym przyzwoleniem sobie na odpoczynek. Zhackowałam system. Przełamałam schemat. Nie poszłam po staremu!

Tych wszystkich, którzy przez to na moment ucierpieli i czekają na moją odpowiedź mailową albo inną, to przepraszam i tak jak w autoresponderze obiecałam, nadrobię wszystkie zaległości, jak tylko dotrę do domu, bo póki co przede mną jeszcze jutro warsztat w Częstochowie i spotkania w Krakowie.

Jestem psychologiem specjalizującym się w tematyce wstydu i odwagi. Współpracuję z osobami i zespołami świadcząc usługi coachingowe i szkoleniowe zarówno dla klientów prywatnych, jak i biznesowych.

Podziel się:

Kategorie

Ostatnie posty

BLOG-Jak-zmieniac-trudne-poczatki-we-wspaniale-konce-1
Jak zmieniać trudne początki we wspaniałe końce.
Minął rok. Dokładnie rok, od kiedy powstała moja platforma rozwojowa ON MY WAY. Część z Was już na niej jest i eksploruje i mówi, że jest super, me...
BLOG-Tam-pomiedzy-wlasnie-miesci-sie-cale-nasze-zycie
Tam pomiędzy właśnie mieści się całe nasze życie.
Życie ma w sobie schody w górę i schody w dół. Czasem łatwiejsze te pierwsze. A czasem te drugie. Czasem idziemy sami a czasem z kimś. Czasem się m...
BLOG-Odwaznym-i-odwazna-sie-bywa
Odważnym i odważną się bywa.
Koloseum, zwane również Amfiteatrem Flawiuszów, ma dla mnie szczególne znaczenie. Kiedy odłączę potężny kawałek brutalnej historii i zostanę przy r...

Tagi

Posłuchaj podcastu

Oglądaj mój kanał na YouTube

Na stronie używam ciasteczek, są bez mleka i cukru, słodzone miłością do znaków. Pliki cookies są zapisywane w pamięci przeglądarki internetowej. Chcesz wiedzieć więcej, kliknij tutaj