Dziewica albo dziwka. Właściwie to tyle mamy do wyboru. O tym już pisałam jakiś czas temu ale piszę właśnie artykuł o cielesności, który ukaże się za jakiś czas i tak mnie tknęło na chwilę w stronę seksualności. Szczególnie seksualności kobiet.
To był lub nadal jest temat tabu, w wielu domach, bardzo wielu. Chłopcy i dziewczyny dorastają z samodzielnie uzupełnianym, świadomie lub zupełnie nie, koszykiem przekonań na temat kobiecości, męskości, seksualności. Pal licho jak te przekonania nie są jakoś strasznie ograniczające ale czasem… są blokujące na lata.
Kobiety mają chyba nawet trudniej, bo w wielu przypadkach mają do wyboru miejsce pomiędzy dwoma skrajnościami czyli: albo dziwka albo dziewica. Odnalezienie się w przestrzeni pomiędzy wymaga dobrego samopoznania oraz nierzadko stawiania się w kontrze do dość wyśrubowanych oczekiwań społeczno-religijnych. Dużo, ogromnie dużo się zmienia w tym temacie i całe szczęście. Niemniej jednak w tysiącach zasłyszanych w mojej pracy historiach przebija się wątek: Seksualność wycinamy, bo jest grzeszna. Bo nie wypada. Bo jest niebezpieczna. Bo to, bo tamto.
A tłumione elementy nie znikają, tylko szukają ujścia innym kanałem niż ten zblokowany. Oznacza to, że zamiast rozwijać się w swoim naturalnym rytmie, powstają hybrydy seksualności i próbujemy świadomie albo nie zastąpić ją zamiennikami. Więc na przykład wchodzimy w agresję i tak wyrażamy swoją seksualność. Albo tyjemy do granic możliwości, żeby odgrodzić się od jakiejkolwiek szansy na bycie postrzeganym jako atrakcyjny/a seksualnie. Lub też przywiązujemy się to myśli, że ona ma datę ważności i w pewnym wieku powinno jej już nie być albo chudniemy przesadnie, żeby zniszczyć wszelkie zewnętrzne oznaki bycia kobietą. Sposobów mamy tysiące.
Piszę o tym z wielu powodów. Jednym z nich jest to, że to jak patrzymy na własną seksualność staje się fundamentem relacji z naszym ciałem a potem z ciałami innych. Nasze ciało to nasz dom, nasz przyjaciel, nasza świątynia i jeśli wmówimy sobie, że chce dla nas źle, ma straszne żądze, nieposkromione, ściągające nas na manowce, to nie dziwne, że seks staje się przerażający.
A warto pamiętać, że seksualność to życie – dosłownie i w przenośni. Seksualność jest jak krew. Musi krążyć, żeby nas odżywiać. Pozwolenie jej na to daje nam siłę i zdrowie. Nasze ciała są bosko proste. One chcą być kochane i kochać, być przytulane i przytulać, być karmione i karmić. A te potrzeby potrafi w pełni zaspokoić jedynie kobieta, która umie być jednocześnie i dziewicą, i dziwką, i sobą. Złożoność seksualności nie musi być przerażająca. Wystarczy zrobić jej miejsce. Tak pośrodku.
Jestem psychologiem specjalizującym się w tematyce wstydu i odwagi. Współpracuję z osobami i zespołami świadcząc usługi coachingowe i szkoleniowe zarówno dla klientów prywatnych, jak i biznesowych.