Tuż przed zmianą na lepsze, zło odzywa się najgłośniej.
Wiedzieliście? Ja pierwszy raz usłyszałam te słowa od Brené Brown w USA, kiedy miała z nami warsztaty odnośnie badań nad przynależnością opisanych w książce „Braving the Wilderness” czyli „Z odwagą w nieznane”.
To taki motyw ostatniej walki dobra ze złem, światła z cieniem. To ostatni moment dla zła, czymkolwiek ono jest, w którym chce jeszcze coś dla siebie ugrać. Musi wybrzmieć głośniej. Musi dać o sobie znać. Musi zebrać wszystkie siły, argumenty i narzędzia, żeby zawalczyć ostatni raz, więc działa najgłośniej.
Ta walka to metafora rzeczywistości w relacjach, w domach, szkołach, polityce, kościele. Największa zmiana okupiona jest najgłośniejszym aktem ciemności. Tak lubię na to patrzeć, bo to w gruncie rzeczy daje nadzieję - szczególnie kiedy robi się ciemno w moim życiu albo w waszych życiach, do których mnie wpuszczacie. Wtedy myślę sobie: Oho! Szykuje się przełom i to w stronę jasności. Dla fanów GoT powiedzielibyśmy: Summer is coming!
Ale to nie dotyczy tylko zewnętrznych okoliczności. Nawet nasze wewnętrzne światy podobnie działają. Kiedy pracujemy nad odmianą, przemianą, zmianą, to tuż tuż tuż przed jej osiągnięciem upadamy z impetem na glebę. W pracy indywidualnej widzę to niemal za każdym razem, że w sesji 3,4,5 a czasem 8 a nawet 12 jak nie łupnie coś… Wtedy wydaje się często tej osobie, że to jakaś masakra i krok wstecz, a ja mówię: „Gratulacje! właśnie minąłeś niewidzialną granicę zmiany”.
Pamiętajmy, że najciemniejsza część nocy jest tuż przed świtem. Więc jak jest ciemno, to dobrze, bo to znak, że przyjdzie nowe. Warunek jest jeden: nie zamykać oczu, bo wtedy zawsze jest ciemno.
Jestem psychologiem specjalizującym się w tematyce wstydu i odwagi. Współpracuję z osobami i zespołami świadcząc usługi coachingowe i szkoleniowe zarówno dla klientów prywatnych, jak i biznesowych.