Mam do napisania tekst o radykalnej akceptacji. Temat ten równie kocham, co go nie znoszę, bo mnie konfrontuje z porzucaniem krytycznych nawyków, które z namaszczeniem pielęgnuję prawie 40 lat.
No ale dobra, uwierzam Tara Brach psycholożce, buddystce i niezwykłej propagatorce tego podejścia. Z jej książką pierwszy raz zetknęłam się w USA parę lat temu i od tamtej pory to jedna z tych książek, które mam popisane, zakreślane, opisane jak nie wiem co. I kiedy mi ciężko, bo życie daje lekcje, które wymieniłabym na inne, to sięgam po “Radical acceptance” i pokornie zwieszam głowę w stronę serca.
No ale do brzegu. Ponieważ mam napisać ten tekst, to się rozgrzewam wywiadami z nią, podcastami, wystąpieniami i słucham w każdej chwili kiedy się przemieszczam. Tak też było wczoraj. Słuchałam rozmowy Tima Ferrissa z nią i zachwycałam się jej spokojem w głosie, humorem, właściwie jej całą ścieżką życia.
Cała spokojna wibracja akceptacji osiadała jak podmuch skrzydeł motyla na mojej skórze, kiedy zmierzałam na trening. I kiedy wchodziłam do sali treningowej zanurzona w tym życzliwym spokoju akceptacji tego, co było, co jest i co będzie, wyciągnęłam słuchawki z uszu, żeby już wejść do szatni i zacząć działać.
Wtem moje uszy zarejestrowały zupełnie inny zestaw dźwięków, od spokojnie płynącego głosu Tary. Z głośników bowiem dobiegł mnie rytmiczny głos hitu sprzed lat autorstwa Britney Spears śpiewającej: „You’ve got to work bitch!”.
Radykalna akceptacja...
Jestem psychologiem specjalizującym się w tematyce wstydu i odwagi. Współpracuję z osobami i zespołami świadcząc usługi coachingowe i szkoleniowe zarówno dla klientów prywatnych, jak i biznesowych.