Sesje zdjęciowe to rzeczy, w których obycia nie uczyłam się nigdzie. (Nawet nie wiem czy to poprzednie zdanie jest gramatyczne). Uczyłam się na żywca, na czuja, metodą prób i błędów. Zaczęło się od pierwszych spotkań z fotografem sto lat temu. Potem kolejne projekty, kolejne zespoły projektowe. Kolejne stylizacje. Ale na przestrzeni tych wszystkich lat jedno było niezmienne: krytyk wewnętrzny towarzyszył mi zawsze.
Dla osób z historia zaburzeń odżywiania, czyli przy pomieszanym sposobie postrzegania własnego ciała, każda jego ekspozycja to arena. Teraz jest o niebo lepiej, bo krytyk nie huczy przy każdym kliknięciu fotografa. Teraz jest cichszy. Albo ja znalazłam sposób na niego. Bycie fotografowaną konfrontuje mnie z samą sobą. Z moim wyobrażeniem siebie. Z moją zmianą.
Tak samo jak już wiem, że bycie na plaży, na basenie, w saunie wymaga ode mnie samej ekstra czułości i wyrozumiałości, bo krytyk będzie w swoim świecie, tak samo wiem, że na sesje zdjęciowe oprócz sprawdzonej ekipy, potrzebuję zabierać dużo miłości własnej. Dużo cichej odwagi. Dużo gotowości do myślenia o sobie dobrze.
Moja praca z czysto psychologicznej stała się też trochę medialną. Obcowanie z mikrofonem, kamerą, aparatem stało się jedną z kompetencji, której musiałam nauczyć się stawiając krok za krokiem. Nie obyło się bez błędów, potknięć i wewnętrznych porażek. Ale jedno wiem na pewno, ogromne znaczenie ma to z kim idziesz po tej ścieżce. Kto Ci towarzyszy w tym rozwoju. Jak zawsze to zależy od ludzi wokół. Ale punkt startu jest we mnie. Bo to ja wchodzę na plan i wnoszę ze sobą prawie wszystko. Jak mówi Oprah: To ty jesteś odpowiedzialny/a za energię, którą wnosisz do pokoju.
Weźmy odpowiedzialność za energię, do jakiekolwiek pokoju byśmy dzisiaj nie wchodzili/wchodziły.
Jestem psychologiem specjalizującym się w tematyce wstydu i odwagi. Współpracuję z osobami i zespołami świadcząc usługi coachingowe i szkoleniowe zarówno dla klientów prywatnych, jak i biznesowych.