To z wczoraj. Od 18:00 do 21:00 konferencja z Esther Perel. Tu akurat miała miejsce rozmowa z czadową Priya Parker, której książka „The art of gathering” zryła mi beret jako osobie prowadzącej każdego tygodnia czasem i kilkanaście spotkań. Dziewczyny rozmawiały o tym, jak w ciągu ostatnich prawie dwóch lat zmienił się ich format, sposób, dynamika, tempo - co nam daje online, a co zabiera.
Prowadzenie spotkań to duża sztuka. W szkole trenerskiej trochę nas tego uczą ale dopiero bycie na sali stacjonarnie czy online jest prawdziwą nauką. Czasem wiesz, kto będzie a czasem nie. Czasem wiesz o konfliktach, które się właśnie dzieją w tej grupie a czasem nie. Czasem grupa otwiera się od razu a czasem potrzebują zupełnie czegoś innego, żeby dać się zaprosić do ćwiczeń. Za każdym jednym razem przeżywam spotkanie z grupami. Za każdym. Myślałam, że to mi przejdzie z czasem. Minęło 14 lat i nie przeszło, więc chyba jednak nie przejdzie już
To trochę jak takie święte spotkanie dużego zestawu niewiadomych. Parę lat temu doszłam do wniosku, że do każdego spotkania muszę się przygotować tylko na 60% bo pozostałe 40 wniosą uczestnicy. Wniosą swój poranek tego dnia, albo email sprzed chwili albo z nocy coś. Na te 40% nie jestem w stanie i nie chce się przygotować, bo chcę pracować na żywym sercu a nie na scenariuszu warsztatu. I to czyni moją prace piękną i trudną jednocześnie, bo nigdy nie wiesz, gdzie zajdziecie. Ale tym właśnie różni się facylitacja od nauczania, że nauczyciel wie, gdzie chce nas zaprowadzić, a facylitator idzie obok nas i to my mu pokazujemy, co odkrywamy.
Jestem psychologiem specjalizującym się w tematyce wstydu i odwagi. Współpracuję z osobami i zespołami świadcząc usługi coachingowe i szkoleniowe zarówno dla klientów prywatnych, jak i biznesowych.