Dziś za Ciebie wyszłam za mąż, choć ślubu nie było, bo to dziś postanowiłam zanurkować w oceanie miłości, tak naprawdę zwanym oceanem niepewności. Miał być zwanym spokojnym, ale ktoś już wcześniej zajął tę nazwę a poza tym spokój w miłości to zaledwie jeden jej składnik, bo myślę, że ocean miłości powinien nazywać się oceanem możliwości.

Bo to właśnie dziś pozwoliłam by fala nieznanego dotąd uczucia otoczyła mnie wodą. Z każdej strony przeniknęła i nie dała mi szans ucieczki. To dziś każda moja komórka w akcie znużenia czekaniem, przepuszczała nielegalnie do środka te wodę miłości zanim ja jej na to pozwoliłam. To po prostu się stało.
Bo to dziś właśnie obiecałam sobie być dla Ciebie światłem, ze świadomością cienia. Być pięknem ze świadomością swej brzydoty. Być mocą bez siły i siłą bez mocy. Otwarciem i zamknięciem. Rozkoszą i bólem. Odpływem i przypływem.
To dziś pozwoliłam Ci mnie pokochać, pozwoliłam Ci tak patrzyć na mnie, pozwoliłam dotykać czułością serca, pozwoliłam obezwładniać miękkością duszy.
To dziś dałam sobie nadzieję. To dziś zgodziłam się na boski porządek wszechświata, który stworzył nas z chaosu przeszłości.
To dziś otworzyłam szeroko oczy na świat, którego tak długo nie chciałam widzieć.
To dziś zrozumiałam, że w miłości chodzi o dziś. Czasem o jutro. Ale nigdy o wczoraj.
To dziś postanowiłam, że już nie będę karać siebie przeszłością ale będę nagradzać przyszłością.
To dziś postanowiłam, że będę Cię kochać jakby jutra nie było. Bo to dziś wyszłam za Ciebie za mąż, choć ślubu nie było.
PS. Ci z Was, którzy są ze mną tu długo, pamiętają mój wpis sprzed lat o przysiędze małżeńskiej. To jego dalsza część.

Jestem psychologiem specjalizującym się w tematyce wstydu i odwagi. Współpracuję z osobami i zespołami świadcząc usługi coachingowe i szkoleniowe zarówno dla klientów prywatnych, jak i biznesowych.