Co robisz kiedy się boisz? Kiedy jak sieć zarzucona do wody, z łatwością łapiesz myśli, które budują niepokój? A co jeśli stracę prace? A co jeśli on zachoruje? A co jeśli się rozwiedziemy? A co jeśli nie spłacimy kredytu? A co jeśli zostanę sam? A co jeśli mnie nie zaakceptują? A co jeśli nie mogę mieć dzieci? A co jeśli będę musiał zamknąć firmę? A co jeśli odejdą moi ludzie? A co jeśli…
Część z nas ucisza te wiercące się w sieci myśli piciem, jedzeniem, złością, pracoholizmem... Część z nas uwierza w te myśli a to pociąga za sobą drenowanie ducha i ciała. Część z nas udaje, że ich nie ma i prawie jak Iniemamocni są Jasięniczegonjeboję. Jest też taka część nas, która potrafi zauważyć te myśli, czasem zapisać a czasem po prostu uchwycić w głowie.
Potrafi uszanować je i powiedzieć: „Nie dziwne, że się boisz. To trudne.” Albo „Gdyby nie zachorowała, twoje życie wyglądałoby inaczej - każdy by się bał”. Albo „Dużo tych myśli. Może wysiądę przystanek wcześniej i przejdę się, pooddycham i zobaczę które z nich są realne a które zupełnie nie”.
Niepokój towarzyszy nam praktycznie codziennie. Jakbym zrobiła sondę na ulicy to jestem pewna, że na pytanie „Jak często odczuwasz niepokój?” więcej byłoby odpowiedzi: często a może nawet bardzo często.
On nie zniknie. Na to nie mamy wpływu. Jest wpisany w repertuar emocji. To taki upierdliwy nerwowy przyjaciel. Koncentruje. Każe szukać rozwiązań. Chce przygotować plan B. Blokuje. To, że będzie to wiemy ale to jak się z nim będziemy obchodzić jest już naszym wyborem. Nie udawajmy, że go nie ma. Ale też nie wierzmy mu w każde słowo. Słyszmy go, ale nie słuchajmy. Trochę jak w liście Elizabeth Gilbert: „Drogi lęku, możesz ze mną jechać prze życie ale… zasady są takie: nie dotykasz radia w naszym samochodzie. Nie otwierasz okien. Nie zmieniasz mapy…, bo to ja kieruje”.
Jestem psychologiem specjalizującym się w tematyce wstydu i odwagi. Współpracuję z osobami i zespołami świadcząc usługi coachingowe i szkoleniowe zarówno dla klientów prywatnych, jak i biznesowych.