Ile razy w mojej pracy z Wami pojawia się temat złości, to słyszę:
- Weź Pani! Cholera, tylko nie złość.
- Nie da się jakoś ominąć tego tematu? Może dziś z tym oddechem popracujemy :)
- Aśka, no weź… a możesz ze mną jakieś inne te emocyjki przegadać? Już nawet zgodzę się na smutek, byle nie złość.
i mniej językowo poprawne: „A ch*j, nie będę o tym mówić”, „K*rwa no już kiedyś nad tym pracowałem i znowu trzeba?” :)

Złość

Złość to potęga. To emocja o dużej mocy sprawczej. To emocja dająca siłę i wolę walki. I gdybyśmy tylko mieli większą świadomość tego, czym jest, jaka jest i co z nią robić, to żyłoby się nam, innym i całemu światu lepiej.

Ale po kolei.

Czasem złość to po prostu złość. Czyli emocja pojawiająca się w odpowiedzi na naruszenie naszych granic. Proste? Niby tak a jednak nie, bo żeby wiedzieć, czy ktoś narusza nasze granice, musimy najpierw wiedzieć, gdzie je mamy - czyli kłania się praca na granicach i tożsamości (no serio, #trzebatrzeba). Na dodatek potrzeba nam uważności na sygnały z ciała, które chcą poinformować o pojawieniu się złości.

Czasem (o zgrozo!) złość to wcale nie jest złość. Czasem to jest emocja „kapelusz”, która przykrywa inną np.: lęk, strach, smutek, rozpacz, bezsilność, bezradność. Bo np. nie wypada pokazać, że się martwimy czymś lub o kogoś, więc chodzimy wk*rwieni. Albo nie wypada pokazać się w stanie bezradności, więc złościmy się na wszystko i wszystkich. Czasem nie potrafimy postawić granic i z lęku przed byciem nadużytym budujemy „na wszelki wypadek” szczelny mur ze złości.

Tak czy siak tłumimy często złość, bo zostaliśmy wychowani w przekonaniu, że złość nie jest dobrze/grzecznie/ładnie wyrażać. Więc kiedy tylko się pojawia to my ją „ciach” przykrywamy i tłumimy. I kulturowo to wiadomo #grzecznadziewczynka miała to częściej wpajane niż chłopcy. Teraz zaczynamy to zmieniać, więc idzie ku lepszemu ale pokłosie jeszcze zbieramy.

Dlaczego tłumimy? A tu akurat odpowiedź jest prosta. Bo złość to stan, którego się często boimy, bo nie wiemy, jak sobie z tym napływem energii, które cechuje stan złości, poradzić. Próbujemy więc „po omacku” z nią coś zdziałać. Czasem paradoksalnie jednym ze sposobów jest nie robienie z nią nic. Tyle, że ona nie znika magicznie - gdzieś się odkłada na później i „nagle” od czasu do czasu wychodzi ze swojej piwnicy przebrana w postaci biernej agresji, sarkazmu, dystansu czy chłodu.

Przenoszona i niewyrażona złość jest bardzo niezdrowa, niedobra, niefajna. Wymaga wielkiej odwagi dokopanie się do własnej złości, spojrzenie jej w oczy i wyciągnięcie na światło dzienne. Wiele procesów terapeutycznych definiuje jako znaczący moment w procesie leczenia, moment, w którym dociera się do złości i pozwala na jej odczuwanie, a następnie na wyrażenie. Pamiętam taki moment we własnej terapii, kiedy na pytanie terapeuty o opisanie emocji, którą czułam w omawianej historii poczułam, jak w moim ciele zbiera się kula ognia, jakby z każdej komórki mojego ciała została uwolniona złość i na komendę przesłana w jakieś „miejsce zbiórki”. Tak jakby wreszcie rozczłonkowane części złości, które podzielone na milion kawałków o zmniejszonej mocy, wreszcie doczekały się czasu i przestrzeni na scalenie i wyrażenie.

Co ciekawe złość nie zawsze trzeba wyrażać bezpośrednio do tej osoby, która naruszyła nasze granice. Nie zawsze też jest to możliwe, bo może dana osoba, już nie żyje albo nie mamy czy też nie chcemy mieć z nią kontaktu. Jest więc wiele metod, które pomagają poradzić sobie z nagromadzoną złością bez udziału wspomnianej osoby: pisanie ekspresywne, praca z ciałem, medytacje, krzyk itd.

Aha no i warto też budować przy tym wszystkim świadomość i różnicować stany, bo nie wszystko jest złością. Mamy jeszcze przecież: irytację, gniew, furię. Nasilenie każdej z nich jest nieco inne a co za tym idzie i zachowania z nich wynikające są różne.

I całą kolejną sztuką po tym, jak pozwolimy sobie na odczuwanie złości jest nauczyć się ją wyrażać z szacunkiem do siebie i innych ale to temat na kolejny wpis.

No i ja tak po ludzku na koniec Wam powiem, że ja tej złości to jeszcze nie kumam do końca. Od kiedy zaczęłam żyć jakoś bardziej świadomie to uczę się jej pilnie i sprawdzam, jak mam. Dowiaduję, jak mają inni i jak sobie z nią radzą.

I cytując scenę z „ Manhattanu” Woodiego Allena:
Diane Keaton: „Szkoda, że nie potrafisz się gniewać. Moglibyśmy nazwać problem i wyciągnąć go na powierzchnię.”
Woody Allen: „Ja nie wpadam w gniew, OK? Mam skłonność do internalizowania… Zamiast gniewu hoduję sobie guz.”

#złość jest mądrą, piękną, silną emocją, której jak wszystkiego co mądre, piękne i silne potrzebujemy się nauczyć. I stąd pomysł na projekt #EmocjeKochamiRozumiem

Jestem psychologiem specjalizującym się w tematyce wstydu i odwagi. Współpracuję z osobami i zespołami świadcząc usługi coachingowe i szkoleniowe zarówno dla klientów prywatnych, jak i biznesowych.

Podziel się:

Kategorie

Ostatnie posty

1.11.23
Nie blokujmy. Czujmy.
Wyjątkowo w tych ostatnich miesiącach a właściwie już latach obcujemy częściej ze śmiercią niż wcześniej. Ona od zawsze była obecna i taka też będz...
24.10.23
Paweł Kunachowicz - "Zmiana".
"Nie wiem nawet, kiedy zacząłem dopasowywać się do otaczającego świata, kiedy wciąż rezygnowałem z tego, co dawało mi szczęście. Miasto, w którym s...
2023.10.08
Gabor Maté - "Mit normalności".
Kocham Gabora Maté miłością zawodową ogromną. Lekarz, terapeuta, którego dokument „The wisdom of trauma” wspaniale pokazuje zawiłości świata, w któ...

Tagi

Posłuchaj podcastu

Oglądaj mój kanał na YouTube

Na stronie używam ciasteczek, są bez mleka i cukru, słodzone miłością do znaków. Pliki cookies są zapisywane w pamięci przeglądarki internetowej. Chcesz wiedzieć więcej, kliknij tutaj