Dziś będzie o żałobie po tym, co było i nie wróci. Koncept sam w sobie nie jest nowy. Bo… każdego dnia można by było przeżywać żałobę po dniu wcześniejszym, tygodniu, miesiącu a może roku. Wirujące zmysłowo ze sobą zdania w takt marszu żałobnego brzmią tak:
- Ah kiedyś to było…
- Dawniej to jakoś było lepiej...
- Już nigdy nie będzie jak dawniej...

Ja wiem, byłam na mat-fiz, że czas jest względny i być może wcale nie liniowy. Tak czy siak, przeszłość to przeszłość a przyszłość to przyszłość. I jak mawia się czasem w procesie terapii, przychodzi taki moment, że trzeba porzucić nadzieję na lepszą przeszłość i zaakceptować nadchodzącą inną niż byśmy sobie tam chcieli przyszłość. No a zostawiając stare przeżyć żałobę po wyobrażeniu tego, co się nie ziści.
Żałoba podobnie jak lęk jest adekwatną emocją na teraz. Składa się ona z 3 elementów:
- Straty (chwilowej ale jednak) jakiejś społecznej swobody, zdrowia, spokoju. Cichego domu. Pobytu w łazience spokojnego. Straty tego, śmego, owego.
- Tęsknoty za tym, co było możliwe jeszcze miesiąc temu. Za tym co zaplanowaliśmy a trzeba było zmienić. I za tysiącem innych rzeczy.
- Potrzeby reorganizacji. Z perspektywy działania żałoba mówi do nas też: Tak, tak wiem, no miało być inaczej, ale jest inaczej, więc organizuj się inaczej. Stary rytm do wyrzucenia, nowy rytm do nauczenia. A to trwa i często nam się nie podoba, bo jest „głupie”, bo inne a my chcemy tamto, co było.
I znów… ogłaszam wszem i wobec, że to NORMALNE. W normalnym rozmiarze żałoba w takich chwilach (z angielskiego zwana ambiguous grief), czyli żałoba po czymś czego nie można dotknąć, po marzeniach, oczekiwaniach, spodziewaniach, nadziejach - jest potrzebna, konieczna i zdrowa.
Ale… (i tu grożę paluszkiem jak baba jaga na Małgosię i Jasia) nieprzeżyta żałoba jest niedobraaaaa. Więc jeśli chce się wam płakać to płaczcie. Jeśli chcecie być w samotności a teraz przy 100 osobach w domu toaleta to jedyne na to miejsce, to tak zróbcie. Jeśli chce się wam krzyczeć, ale nikt z domowników nie wie, że chodzicie na zajęcia z pracy z ciałem, gdzie się krzyczy i kopie, i umarliby ze zdziwienia widząc was z pulsującą purpurą na twarzy, to darujcie już im tych przeżyć i do łazienki marsz a tam… w ręcznik dajemy: głosem albo pięścią.
Żałobę dobrze przeżywać nam teraz codziennie.
Tak dla zdrowia.
Chlip.

Jestem psychologiem specjalizującym się w tematyce wstydu i odwagi. Współpracuję z osobami i zespołami świadcząc usługi coachingowe i szkoleniowe zarówno dla klientów prywatnych, jak i biznesowych.