Istnieje takie zjawisko „ambiguous grief”, czyli dwuznaczna żałoba. Taka, która jest nieuchwytna. Niewidziana. Trudna do złapania. Po marzeniach. Wyobrażeniach. Tęsknotach. Po tym, żeby nasi rodzice byli inni. Nasze życie wyglądało inaczej. Marzeniu, które się nie spełni. Podróży, która się nie odbędzie. Chorobie, której nie da się wyleczyć. Traumie, która się nieodstanie.
Ona potrafi uderzyć w nas równie silnie, jak ta po śmierci kogoś bliskiego. Każdą ma swoją specyfikę. Ale o tej związanej ze śmiercią kogoś bliskiego mówimy częściej. A o tej nieuchwytnej prawie w ogóle. A przeżywamy ją sto razy częściej. Kiedy dzieci idą na studia. Kiedy rodzi się dziecko. Kiedy awansujemy. Wtedy też może się pojawić. I żałoba jest piękna. Pomaga transformować pustkę w przestrzeń. Z ciasnego bólu straty robi przestrzeń na nowe. Warunek jest jeden. Trzeba ją do siebie dopuścić. A Wy, po czym nieuchwytnym odczuwacie żałobę?
Jestem psychologiem specjalizującym się w tematyce wstydu i odwagi. Współpracuję z osobami i zespołami świadcząc usługi coachingowe i szkoleniowe zarówno dla klientów prywatnych, jak i biznesowych.