Niedługo zobaczycie wywiad, w którym mówię o tym, że ostatnie 12 miesięcy było miesiącami, w których u każdego z nas coś umarło. To był rok żałoby. Coś odeszło, coś odpadło, coś miało swój koniec. A tak już pięknie ten świat jest ułożony, że jeśli coś umiera, to z automatu budzi się do życia żałoba.
Żałoba jest jak most łączący to, co było z tym, co dopiero będzie. Żałoba jest jak sobota w tych trzech dniach, które w wierze katolickiej nazywamy Triduum Paschalnym. Zobaczcie jakie ona, ta żałoba, ma ogromne znaczenie. Ten most jest kluczowy. Jest kluczem.
Tylko warunek jest jeden, trzeba na ten most wejść. A ten most żałoby, niepewności, bycia pomiędzy światami wielu z nas chętnie by ominęło:
- Bo „jest jak jest i lepiej nie będzie a może będzie nawet gorzej”. Więc z taką postawą utykamy w butach z ołowianej goryczy i tkwimy na początku tego mostu, na który nigdy nie wchodzimy
- Bo „teraz to wszystkim trudno, twoja historia nie jest jakaś wyjątkowa, więc nie przesadzaj”
- Bo żałoba nie przystoi: „jak płakać po odwołanych piątych wakacjach? ludzie mają większe problemy”
- Bo nie ma miejsca na żałobę: „lepiej ciesz się, że jesteście zdrowi a nie przejmujesz się bzdurami, że dzieci z tym zdalnym nauczaniem”
- Bo żałoba jest zarezerwowana na wielkie rzeczy, a nie na porzucone marzenia, oczekiwania czy spodziewania
- Bo żałoba jest dla osób, które sobie „nie radzą” z życiem, silni ludzie nie dają się żałobie.
Mogłabym tak jeszcze z godzinę pisać, co ja słyszę w waszych historiach o żałobie. A my moi drodzy, w Słocinie, Sandomierzu, Piwnicznej, Krakowie, Sopocie i Szczecinie, Lizbonie, Oslo, Kijowie, Dallas czy Tokio wszędzie doświadczamy żałoby. Od dwunastu miesięcy przeżywamy ją mocniej lub słabiej. I to dobrze, bo to piękny mechanizm pomagający iść w stronę nowego ale tak się podziało, że dla żałoby zrobiliśmy wyśrubowane standardy:
- Że można ją czuć wtedy i wtedy, tak długo, tak się ubierać a tak nie wolno.
- To wypada a to absolutnie nie.
- Możesz odczuwać smutek przez tydzień ale potem trzeba wziąć się w garść.
- Nie wypada już płakać drugi dzień, bo co ludzie powiedzą.
- No i weź się ogarnij, bo dzieci cię widzą.
Śmierć nie jest łatwa. Wiem… ale w sumie nigdy nie miała taka być. Im bardziej rozkochiwaliśmy się w życiu, tym bardziej spychaliśmy ją na dalszy plan. Udając, że da się rzeczy przedłużyć, że mamy prawo wiedzieć, co i ile ma trwać i jeśli trwa krócej/dłużej to składamy zażalenie. I o ile na złość jeszcze czasem robimy miejsce to na żałobę już mniej. A tylko żałoba ma mądrość spotkania się ze śmiercią. Tylko ona potrafi siąść z nią przy stole, wysłuchać jej opowieści a potem odprowadzić do drzwi. Tylko żałoba zna język śmierci.
A śmierć fizyczna czy duchowa, śmierć kogoś czy czegoś, woła o żałobę, o tajemniczą siłę transformacji, która ukoi tu i teraz, żeby zrobić miejsce na tam i potem. Więc skoro sobota w wielu domach tradycyjnie jest od sprzątania i robienia miejsca, to zróbmy dziś miejsce na żałobę, która zrodzi coś wielkiego.
Żałobą bądźmy wielcy w tę Wielką Sobotę.
Jestem psychologiem specjalizującym się w tematyce wstydu i odwagi. Współpracuję z osobami i zespołami świadcząc usługi coachingowe i szkoleniowe zarówno dla klientów prywatnych, jak i biznesowych.