Bycie w domu, w jakimś sensie w zamkniętej przestrzeni. Samotnie albo „w tysiąc osób” może uruchamiać procesy wewnętrzne, które do tej pory łatwo dało się zagłuszyć. To, co przykrywaliśmy stylem życia „gonie, nie mam czasu” albo „nie teraz, później” albo jedzeniem, piciem, sportem, fejsbukiem teraz chce się wydostać na zewnątrz. Aktualny czas jest jak szkło powiększające tego, co do tej pory było pomniejszane. Widzimy wszystko bardziej. Nie ma w co uciec. Tzn. jest ale to jak przeczytacie niżej, nam nie posłuży.
Perspektywa śmierci, choroby, niepewnej przyszłości zmienia optykę patrzenia na to, co wcześniej widzieliśmy jakoś normalne, naturalne, oczywiste. Spodziewać się można intensywnych doznań wewnętrznych. Tych przyjemnych i tych nieprzyjemnych. Ekstatycznych doznań miłości, wdzięczności, radości, piękna i poczucia błogości, wspólnoty bycia wśród tych, których kochamy. A z drugiej strony druzgoczących, bolesnych, przerażających, zaskakujących uczuć rujnujących jakiś wcześniej ułożony lepiej lub gorzej fundament.
Co to oznacza w praktyce? W praktyce oznacza wiele nowych zachowań, które być może będą zaskoczeniem dla nas samych jak i dla innych. Wyjdą cienie. Wyjdą blaski. Wyjdą strachy. Wyjdą cuda. Ci z nas, którzy mają dobrze rozwiniętą kompetencje samoświadomości mają teraz pełne ręce roboty. Ci najczęściej mają narzędzia, wiedzę, praktyki, które z nie takimi cieniami się już sprawdziły, więc tutaj raczej jestem spokojna, że ogarną to w sobie. Że w ruch pójdzie autorefleksja, uważność, empatia i self-compassion. Łatwo nie będzie ale objęcie tych procesów świadomością daje szanse na tzw. posttraumatyczny wzrost. Ci jednak z nas, którzy do tej pory nie poświęcili uwagi i czasu pracy nad sobą samymi, możliwe, że zapłacą sporą cenę. Waluta płatności będzie zależeć od przypadku do przypadku i dotychczas stosowanych form płatności za nieświadome przeżywanie. Jedni zapłacą uzależnieniem, przemocą, zaburzeniami, relacjami, kłótniami albo... ciałem. Cała emocjonalna gama pójdzie w ciało i tam uruchomi się fala doświadczeń, które nazwiemy zmęczeniem, obolałością, chorobą, napięciem mięśni, bezsennością, wrzodami...
Wirus zatrzymał nie tylko nas, zmianę czy gospodarkę ale też stare schematy działania polegające na uciekaniu od tego co, prosiło o uwagę, bo tak się już nie da.
- Jeśli baliśmy się śmierci, teraz śmierci mówi: hej popatrz mi w oczy. Jestem blisko.
- Jeśli baliśmy się bliskości, teraz bliskość mówi: a co jeśli nigdy nie będzie już mógł być blisko.
- Jeśli baliśmy się pokazania bezsilności, teraz bezsilność mówi do nas: pokaż światu, że też i taka jesteś. Że nie zawsze wszystko musisz ogarniać.
- Jeśli baliśmy się, że nie mamy dobrej relacji z dziećmi, to teraz ta „niedobra relacja” pokaże się jak na dłoni mówiąc: i co ze mną zrobisz?
- Jeśli baliśmy się straty pracy, to teraz ten lęk mówi: to realne, co ze mną zrobisz?
- Jeśli baliśmy się odkryć, że ten związek w którym jesteśmy, nie jest tym, to teraz ten lęk mówi: jestem bliżej niż myślisz, nie uciekniesz, a co jeśli miałaś racje, co zrobisz?
Czegokolwiek się baliśmy - jak mawia Rumi - teraz puka do naszych drzwi. Nieotwieranie tych drzwi sprawy nie rozwiąże. Odwaga otwarcia tych drzwi to jedyne wyjście. To jedyne drzwi do wolności. Wewnętrznej wolności. To wielka szansa. Wielki moment spojrzenia w siebie. Nie odwracajmy oczu.
Jestem psychologiem specjalizującym się w tematyce wstydu i odwagi. Współpracuję z osobami i zespołami świadcząc usługi coachingowe i szkoleniowe zarówno dla klientów prywatnych, jak i biznesowych.