Co jakiś czas pytacie o książkę. Piszę. Nie piszę. Piszę. Nie piszę. Ona powstaje ze mną i ze mną się zmienia. Jeszcze nie jest czas na jej publikację, ale prawdopodobnie (o ile nie zmienię kierunku ;)) będzie w niej taki fragment.
"...Z racji zawodu, który wymagał bycia w ciągłej podróży, lubiłam zatrzymywać się w tych samych miejscach, żeby chociaż część krajobrazu pozostawała niezmienna. Pamiętam, że zatrzymałam się wtedy w tym hotelu po raz trzeci. Zaparkowałam pod samym wejściem, wzięłam bagaże i weszłam do niego. Kiedy rozsunęły się drzwi od razu poczułam ulgę świadomości, że już znam tę recepcję, restaurację i ten hall. To było przyjemne wiedzieć, że tu już niczego nie muszę oswajać. Poprosiłam o ten sam pokój „co zawsze”. Wjechałam na V piętro i poszłam długim korytarzem do samego końca. Weszłam do pokoju 514 i kiedy tylko wsunęłam walizkę do środka i zamknęłam drzwi, usiadłam na podłodze. Właściwie to osunęłam się na podłogę i oparłam o drzwi. Kolana podwinęłam pod brodę a twarz schowałam w rękach. Wtedy poczułam jak puszcza zbroja „muszę dać radę” a w zamian za nią napływają mi łzy do oczu. Wiedziałam, że muszę płakać tyle, ile będę potrzebować, że nie mogę tego powstrzymywać. Wiedziałam, że płakać przyjdzie mi dużo i długo..."
Założę się, że nie ja jedna mam za sobą przepłakaną noc w hotelu. Co nie?
Jestem psychologiem specjalizującym się w tematyce wstydu i odwagi. Współpracuję z osobami i zespołami świadcząc usługi coachingowe i szkoleniowe zarówno dla klientów prywatnych, jak i biznesowych.