Taniec od zawsze był dla mnie językiem, którym intuicyjnie mówiłam. Podobno jak byłam mała, to na imieninach wujków i cioć występowałam i właśnie tańczyłam.
Teraz już na imieninach tego ludziom nie robię :) Ale jak jest okazja potańczyć, to jestem pierwsza. Trenowałam długo taniec towarzyski i go kochałam, ale z perspektywy lat zrozumiałam, że on pozostawia mało przestrzeni na luz, wolność, swobodę. A okazuje się, że ja właśnie tego w tańcu potrzebuje. Co więcej, to ciało ze mną tańczy, a nie ja z nim. Ono mi mówi, co zrobić. To przyjemne uczucie być prowadzoną z zaufaniem do własnego ciała. Bo to zabrały mi na wiele lat zaburzenia odżywiania, ufność ciału.
Jeśli więc ktoś z Was lub Waszych bliskich jest uwikłany w te choroby, jedną z dróg wyjścia może być taniec/ruch terapeutyczny. Kto by pomyślał, że taniec ma takie moce. Otóż ma i swoją drogą jest nawet o tym książka „Dancing in the streets” - o tym co robi z nami taniec i dlaczego jest naczyniem dla radości.
A radość to zdrowie. Więc zamiast „żyli długo i szczęśliwie” powinno być „tańczyli długo i szczęśliwie”.
Jestem psychologiem specjalizującym się w tematyce wstydu i odwagi. Współpracuję z osobami i zespołami świadcząc usługi coachingowe i szkoleniowe zarówno dla klientów prywatnych, jak i biznesowych.