16 lipca 2019
Story of my life ;).

To była bardzo krótka noc. Dwa psy. Jeden boi się burzy. Drugi boi się, że nie zdąży w swoim życiu zrobić wszystkiego, wiec robi wszystko od rana. Bardzo rana. Tego dnia postanawia o 6:14 że ja tez będę robić z nim rzeczy. On postanawia, że radośnie wskoczy do łóżka w sypialni. Ja postanawiam, że z miłością ale jednak go zignoruje i zapomnimy oboje, że to tak wcześnie. 

Story of my life ;)

Odwracam głowę. Zasłaniam poduszką. Chrapie dźwięcznie, żeby mu dźwiękowo też dać znać. Proszę go pięknie. Ale on nie poddaje się tak łatwo. Zachodzi z drugiej strony i stosuje jeden z najbardziej wytrawnych sposobów budzenia na spacer: lizanie połączone z wtykaniem mokrego nosa w okolice szyi. To najcięższy kaliber manipulacji miłością. Wygrywa. Wstaję. Idę do łazienki. Drugi pies udaje, że tego nie widzi i pochrapuje w mięciutkim posłaniu. 

Dobra. Idziemy. Spacer. Trudno. Wyśpię się w 2026.

Ubieram im obroże. Ubieram sobie kurtkę, bo choć lipiec to jakby listopad. Wychodzimy. Jest 6:30. Po kolei mijamy wszystkich dla których listopad również okazuje się być zaskoczeniem. Kiwamy do siebie ze współczuciem, że my tu a inni na Kostaryce. No i idę dalej. Idę i myślę sobie ”Dobra ale ja się muszę kawy napić”. Bez tego umrę i wtedy to już na pewno Kostaryki nie zobaczę. To idziemy dłuższa drogą spacerową, bo tę zwieńczy Cafe Nero. 

Idziemy. One idą. Ja idę. Psy rytmicznie (zawsze tak chciałam napisać) choć tak naprawdę nierytmicznie, bo ciągną w różne strony, wąchają, sikają, plątają smycze i wątki. Wieje wiatr listopadowy przebrany za lipiec. Kropi deszcz. Psy ciągną. Zamykam i otwieram oczy w nadziei, że to skróci tę drogę do kawy. Idę. Idę. Idę. Marzę o ciepłej kawie. Z każdym krokiem marzę cieplej. Marzę tak strasznie, że szyld poczty polskiej (!) już prawie wydaje mi się szyldem Cafe Nero. No i po 20 min. moim oczom wreszcie ukazuje się ich niebieski, najwspanialszy, pełen nadziei na lepszy świat szyld zwiastujący radość podniebienia. Tfu. Więcej niż podniebienia. Serca. Radość serca. Pełnia serca. Życie mi się zmieni jak tylko ta kawa spłynie po ściankach kolejnych organów kawowych moich. Wchodzimy. Mało ludzi. No bo to rano. Wiadomo. A wszyscy w Sopocie, na grillu albo na Kostaryce. Stoję w kolejce i już słyszę spadające krople czarnej bogini otulające receptory mojej krtani. 

Barista z uśmiechem przyjmuje zamówienie na czarną dużą kawę. Ja z ulgą sięgam po portfel on z uśmiechem szykuje filiżankę. Wtem nagle zupełnie mój uśmiech zamiera. Niknie szybciej niż zawadiacki motocykl w lusterku, bo wtem oto orientuje się że TO (k’*^wa) NIE TEN PORTFEL. W tym portfelu, który dzierżę w dłoni nie mam kasy. Mam bilety, mam klucze, mam wszystko: drabinę, cement, narty ale NIE karty. Patrzę jak na ekspresie buchającym gorącem skraplają się kropelki mojej, choć już wiem, że nie mojej kawy. Bo tam szykuje się kawa na którą właśnie się okazało, że mnie nie stać. Rozpacz. Żal. Smutek. Gorycz. Krtań krzyczy „Nieeeee. To nie prawda”. „A jednak to prawda” odpowiadam mojemu wewnętrznemu dziecku niczym rozgoryczony życiem sześćdziesięciolatek na rowerze. 

Mówię do baristy z tatuażem na przedramieniu z którym zjednoczyła się moja dziara na ręce i czułam, że mamy flow o 7 rano: "Niestety nie mogę kupić tej kawy. Wzięłam nie ten portfel. Nie mam jak zapłacić."

(Serce wyje. A nie sorry to Tajga wyje. Bo stanęłam jej na łapie. Serce moje łka).

Barista odwraca się powoli i patrząc mi prosto w oczy mówi: Uhhh ajjjjj szkoda ale... wie Pani w sumie to ta kawa i tak już gotowa, więc to tylko kwestia, jak inaczej za tę kawę dziś Pani zapłaci?

Zamarłam. Będę śpiewać, pomyślałam. Albo umyje szklanki. Zjem wczorajsze serniki. Zrobię kanapki. Wertuje w głowie wszystkie opcje, które mogę mieć dostępne. Moje biegnące z neuronami myśli przerywa jego poranny wytatuowany życzliwy głos: "Dziś zapłaci Pani za tę kawę głaskaniem psów. Ale obydwu."

Green Caffè Nero rządzi. Błagam, nie zmieniajcie się nigdy. Przenigdy. 

Pieskowe LOVE. Kawowe LOVE. 

Jestem psychologiem specjalizującym się w tematyce wstydu i odwagi. Współpracuję z osobami i zespołami świadcząc usługi coachingowe i szkoleniowe zarówno dla klientów prywatnych, jak i biznesowych.

Podziel się:

Kategorie

Ostatnie posty

1.11.23
Nie blokujmy. Czujmy.
Wyjątkowo w tych ostatnich miesiącach a właściwie już latach obcujemy częściej ze śmiercią niż wcześniej. Ona od zawsze była obecna i taka też będz...
24.10.23
Paweł Kunachowicz - "Zmiana".
"Nie wiem nawet, kiedy zacząłem dopasowywać się do otaczającego świata, kiedy wciąż rezygnowałem z tego, co dawało mi szczęście. Miasto, w którym s...
2023.10.08
Gabor Maté - "Mit normalności".
Kocham Gabora Maté miłością zawodową ogromną. Lekarz, terapeuta, którego dokument „The wisdom of trauma” wspaniale pokazuje zawiłości świata, w któ...

Tagi

Posłuchaj podcastu

Oglądaj mój kanał na YouTube

Na stronie używam ciasteczek, są bez mleka i cukru, słodzone miłością do znaków. Pliki cookies są zapisywane w pamięci przeglądarki internetowej. Chcesz wiedzieć więcej, kliknij tutaj