Dziś w ramach cyklu spotkań (po)wolna sobota w Pałacu Potockich w Krakowie, niejaka wspaniała Aga Kozak zapytywała mnie o wiele rzeczy. Jeden z wątków dotyczył odwagi przeżywania radości w życiu.

Może tak być, że mamy w sobie taki systemowy skrypt (czyt. głębokie przekonanie), że szczęście jest zagrażające. Że lepiej się martwić niż cieszyć. Żeby nie chwalić dnia przed zachodem słońca. Że czekamy aż coś pierdolnie, bo przecież jak jest słońce, to musi być deszcz. Że prawdziwe życie to trud, smutek i orka. A szczęście jest dla naiwnych i poza tym ono i tak mija. Więc na wszelki wypadek nie będziemy się cieszyć. Mija. To fakt. A potem znowu przychodzi. A potem mija. A w międzyczasie dzieje się życie, które daje szanse na odczuwanie chwil szczęścia.
Ale kiedy ma się założone okulary lojalności wobec nieszczęścia wyniesione z naszego otoczenia, to choćby szczęście stało przed naszym nosem i miało wielkość Wieży Eiffla, to je miniemy, burcząc pod nosem, że tu ktoś jakiś złom nam ustawił, żebyśmy się potknęli.
Ten kraj potrzebuje radości. Szczęścia. Iskierek światła. Ale samo się nie zrobi. Szukajmy radości i chwil szczęścia kiedy tylko się da. Takie spark in the dark - bo bez tego zrobić się może ciemno. A tego nie chcemy. Chcemy ciemno i jasno. Razem. W ciemno już umiemy. Teraz czas na naukę w jasno. Jasne?

Jestem psychologiem specjalizującym się w tematyce wstydu i odwagi. Współpracuję z osobami i zespołami świadcząc usługi coachingowe i szkoleniowe zarówno dla klientów prywatnych, jak i biznesowych.