Niby to oczywiste, a jednak wpadamy w pułapki:
- doradzania „powinnaś/powinieneś/trzeba/wypada”
- sugerowania „zrobisz jak uważasz ale na twoim miejscu...”
- zachęcania „dasz radę, spróbuj, kto jak nie ty”
- i wiele innych chwytliwych haseł.
Warto kurka nam pamiętać o tym, że każdy z nas ma swoje osobiste tempo rozwoju i swoją dynamikę zmian. Inne na tej drodze mam miejsca zatrzymania ja a inne ty. Jeszcze inne miejsca powrotu do starego trybu i totalnie inne momenty kosmicznego postępu w rozumieniu siebie.
To jednocześnie jest magia i przekleństwo pracy wewnętrznej, że nie zawsze ją widać. I choć na zewnątrz obserwator może myśleć, że już czas na coś, że to pora, że jest gotowość to sam zainteresowany niekoniecznie.
Szczególnie to obserwuję, kiedy pracujemy w grupie i to jest dłuższy cykl pracy np. kilka miesięcy. Towarzysze z grupy często myślą wtedy, że ta osoba dałaby rade już coś tam sroś tam. Albo, że już najwyższa pora na to i tamto albo, że już teraz to dźwignie to czy siamto. Może i tak może i nie. My nie wiemy. Ja prowadząca często nie wiem, tylko ta osoba wie. Mam w trakcie pracy intuicję i czuja i czasem docisnę, i pomogę przesunąć się szybciej a czasem zatrzymam się centymetr przed, bo poczuję, że to nie ten moment.
Narzędziem niezawodnym jest zaufanie i szacunek do procesów wewnętrznych każdego z nas. Bo rozwój osobisty jest bardzo osobisty.
Jestem psychologiem specjalizującym się w tematyce wstydu i odwagi. Współpracuję z osobami i zespołami świadcząc usługi coachingowe i szkoleniowe zarówno dla klientów prywatnych, jak i biznesowych.