Rozwód, jak się okazuje, również może być źródłem wstydu dla nas, dla innych.

Bo zaczyna się seria pytań logistyczno informacyjnych:
- Co z dziećmi? (jeśli są)
- To przez to, że nie macie dzieci? (jeśli nie ma)
- A dom?
- A kredyt?
- A praca?
- A nazwisko?
- To przez niego?
- Co ona zrobiła?
- Co powiecie podczas Świąt?
A zaraz za tym, następuje sekcja "cennych" refleksji:
- Dawniej się nie rozwodziło.
- Eh… Taki wstyd.
- Jak ja Cię wychowałem.
- Mówiłem, żebyście nie szli na te terapię.
- Wiesz, że do Komunii już nie pójdziesz.
- Poprzewracało się Wam w głowie.
- Jak to wygląda? Co ludzie powiedzą?
I często nie ma nawet przestrzeni, żeby pomiędzy tamto wszystko wcisnąć własnych odpowiedzi:
- Postaramy się, żeby to odczuły jak najmniej.
- Podzielimy się. Finanse nie są najważniejsze.
- My się nadal bardzo szanujemy. Lubimy. Przecież tyle nas łączy.
- Nie, to, że się lubimy nie jest wystarczającym powodem, żeby tkwić w tym.
- Nie, nie poddaliśmy się. Długo pracowaliśmy i budowaliśmy. Odbudowywaliśmy.
- Nie, nie wiemy, co dalej. Wiemy, że tak jak jest dłużej być nie może.
- Próbowaliśmy. Staraliśmy się. Ale nie wyszło.
- Nie ma winnych. Oboje w tym byliśmy.
- Tak, jest nam cholernie smutno, żal, boimy się.
I wiecie co mówią mi najczęściej?
"Wiesz... Nikt nie spytał - Czego potrzebujecie od nas, żeby przez to przejść? Co możemy dla was zrobić?"
Rozwód to ból, to lęk o przyszłość, to żal i rozczarowanie, że jest inaczej niż w marzeniach. A dodatkowo, jeśli rozstanie nie odbywa się w przyjaźni, to emocji jest jeszcze więcej.
Pomagajmy tym, którzy się na niego decydują. Już i tak mają wystarczająco trudno.

Jestem psychologiem specjalizującym się w tematyce wstydu i odwagi. Współpracuję z osobami i zespołami świadcząc usługi coachingowe i szkoleniowe zarówno dla klientów prywatnych, jak i biznesowych.