W październiku na Courage Camp oprócz wykładu Brené Brown mieliśmy wykłado-warsztat z dr Harriet Lerner. Ta 74 letnia psycholożka kliniczna swoim doświadczeniem i wiedzą i humorem obdarzyła nas w Teksasie obficie. Jakiś czas temu, kiedy pisałam tutaj o złości wspominałam jej kultową już książkę „The dance of anger” (wydana w 1985!) - miszczostfo. Tym razem dotknęła tematu przepraszania i wybaczania.
Wiecie… człowiek leci sobie na konferencje z ciekawością poznawczą rozpaloną do czerwoności i ma nadzieję, że tym razem wszystko spłynie do mózgu a nie do serca, bo przecież już-wszystko-takie-przerobione-mam-że-rany-julek. Ale nieeeeee o niieeeeeeeee, nieeeeeeee ma tak letko. W tym zawodzie psychologa kurde, jak się czegoś chcesz naprawdę dobrze nauczyć, to dawaj serce i przepuszczaj przez siebie. Więc przepuściłam…
Znaczy się ten… jest 7 listopada i dopiero o tym piszę a wróciłam z USA 20 października. Błogosławiona integracja systemowa musiała się zadziać. No dobra, ale do konkretów.
Harriet mówi o przepraszaniu i wybaczaniu jako JEDYNEJ (powtarzam: j-e-d-y-n-e-j) drodze do życia bez nienawiści, złości i zgorzknienia. Swoje doświadczenie w pracy indywidualnej, z parami i grupami spisuje w książce „Why won’t you apologize?”
Nie mówi, że przeprosiny oraz wybaczenie wszystko załatwiają i potrafią odbudować każdą relację ale mówi, że przeprosiny mogą być początkiem nowego rozdziału. Wiecie… tu też chodzi o relacje z samym sobą. Że siebie samych też można przepraszać i sobie też wybaczać. Jak mawiała kiedyś dawno temu mała (teraz duża) cudna bratanica: WIEDZIALIŚCIE?
Przepraszania, podobnie jak miliona innych rzeczy, uczymy się od małego w domu. Więc pytanie, które samo się nasuwa teraz brzmi: jak wyglądały przeprosiny u Was w domach? Odpowiedź pewnie brzmi: różnie.
Liczne historie zasłyszane mam od was i od siebie na przykład takie:
- wiesz Asia… u nas nie było przeprosin, było przemilczenie
- po przeprosinach, ktoś jeszcze „dokopywał” przepraszającego
- przepraszanie było oznaką słabości
- wybaczanie działo się bez słów, właściwie to się o tym nie rozmawiało
- wybaczanie było jakieś takie staromodne - padał zwrot: "no weź"
- dorośli nie musieli przepraszać, dzieci i owszem
- itd.
Aha i pamiętajcie, gdyby was kusiło obwinić kogokolwiek, że was czegoś w domu nie nauczył, to prawda jest taka, że nie ma idealnych rodzin, w których ktoś pięknie nauczył wszystkiego i przepraszać też nauczył a potem żyli długo i szczęśliwie. Nawet jeśli super nauczono nas przepraszać, to spieprzyło się coś innego, więc luz. A poza tym jak mówi Mary Karr:
Każda rodzina, licząca więcej, niż jednego członka jest rodziną dysfunkcjonalną ;)
Więcej o Harriet znajdziecie tutaj, a w Polsce jest kilka jej dobrych książek np. "Karuzela Bliskich Więzi".
A teraz odmaszerować i zastanowić się, jak to u Was było z przepraszaniem i wybaczaniem oraz jak jest teraz. I kusi mnie taki żarcik na koniec: A jak skończycie analizować, to zapraszam do mnie lub mogę podesłać namiary na świetnych terapeutów ;)
Jestem psychologiem specjalizującym się w tematyce wstydu i odwagi. Współpracuję z osobami i zespołami świadcząc usługi coachingowe i szkoleniowe zarówno dla klientów prywatnych, jak i biznesowych.