Było ciężko, ale się podniosłam.
Straciliśmy dużo, ale daliśmy radę.
Bałem się tego kroku, ale jakoś poszło.
Prawie zbankrutowałyśmy, ale wyszłyśmy na prostą.
Wiele opowieści o porażkach świadomie lub nie, ma w wersji publicznej wycięty środek. Pomijany jest ten czas najtrudniejszy. Najciemniejszy. Najgorszy. A to tam właśnie dzieje się najwięcej. To tam stykamy się ze śmiercią jakiejś części nas, z żałobą po stracie idealnej tożsamości, smutkiem zostawienia tego, co miało trwać. I to tam właśnie kształtuje się i najbardziej potrzebna jest odwaga.
Bo właśnie odwagą nazywam opowiedzenie o tym:
- jak w tych najgorszych momentach po powrocie z pracy ona siedziała w osiedlowym garażu w samochodzie i płakała, żeby dzieci nie widziały jej łez
- jak w ciemnym lesie biegając on może wreszcie, kiedy nikt nie widzi, pozwolić sobie na łzy samotności, strachu i porzucenia
- jak idąc na każde spotkanie zarządu pod idealnym makijażem chowała ściśnięty do bólu żołądek, w którym próbowała schować całą niepewność
- jak zwinięta w kłębek leżała pod prysznicem błagając wodę, aby zmyła niemożliwy do zmycia ból, niepewność i lęk
- jak bał się całymi dniami, że po rozstaniu odrzuci go rodzina i zostawią przyjaciele, więc trwał w tej relacji miesiącami
- jak nie wiedział, czym się skończy pójście ojca na odwyk i jak sobie bez niego poradzą
- jak bała się wracać do domu, bo zachowania męża były tak nieprzewidywalne, że bycie z nim przypominało chodzenie po polu minowym.
Schowani. Spłakani. Samotni. Przestraszeni. Zagubieni. Niepewni. Tak wyglądamy w tym czasie pomiędzy: stało się źle ale już jest dobrze. Nie wszyscy mamy odwagę o tym mówić, ale wszyscy potrzebujemy odwagi, żeby to przeżyć.
Jestem psychologiem specjalizującym się w tematyce wstydu i odwagi. Współpracuję z osobami i zespołami świadcząc usługi coachingowe i szkoleniowe zarówno dla klientów prywatnych, jak i biznesowych.