No bo na przykład dla mnie, podróżowanie wymaga ode mnie sporej dawki odwagi. Kiedyś się tego wstydziłam, że ja to przeżywam nawet najmniejsze wyjazdy. One mogą być na 100km i na 5000km no tak mam, że każde przeżywam. A, że jak już dobrze wiecie moja praca składa się z znacznej części z warsztatów rozsianych po całej Polsce i nie tylko, to zbiornik na odwagę podróżną muszę mieć duży. Teraz się wstydzę tego ciut mniej ;)
- No ale co tu przeżywać? - ktoś mógłby zapytać.
- A ile masz czasu? - odpowiem ;)
Dla mnie to ogrom bodźców. Ludzie, dźwięki, zgranie czasowo-logistyczne, nieznane, które przede mną. Zdarzało mi się płakać jak tylko dotarłam na Lotnisko Chopina w Wawie, z którego miałam ruszać dalej. No i wtedy myślałam: Chmura, pogrzało cię? A czego tu płakać?!
Teraz mam więcej rozumu w głowie i wiem, że skoro coś przeżywam, to znaczy, że ważne - nie musi mieć sensu. A tym bardziej powodu uzasadniającego przeżywanie.
Ale jest coś co mi pomaga w tej odwadze... ciekawość. Bo zazwyczaj szala ciekawości przeważa szalę lęku i wtedy wsiadam i jadę. Albo lecę...
Pozdro z lotniska we Frankfurcie.
Jestem psychologiem specjalizującym się w tematyce wstydu i odwagi. Współpracuję z osobami i zespołami świadcząc usługi coachingowe i szkoleniowe zarówno dla klientów prywatnych, jak i biznesowych.