Pisanie mnie uspokaja, łączy z tym co w środku. To takie uczucie jak gdyby słowa wychodziły tajemnym przejściem z piwnicy duszy, znajdowały magiczne drzwi, które schodami w górę przenoszą je do moich palców… często bez udziału głowy. Pędzą szybciutko, zdyszane, zmachane, mając nadzieję, że zdążą zanim się zorientują, że to właściwie bez sensu.
Nauczyły się one, te słowa, że głowa często je ogranicza. Sortuje. Segreguje. Klasyfikuje a to słowom nie służy dobrze. Bo takie przycięte, pogniecione, rozwałkowane nie przypominają słów, tylko wycieraczki te nożne, nie te samochodowe. I zamiast "zło" mamy "takie coś", zamiast "pierdolnąć" mamy "ojej", zamiast "radość" mamy "no wiesz". Słowa nie mogą przechodzić przez filtr. Słowa muszą wybrzmieć, bo inaczej cichutko umierają a my z nimi. I tego nie słychać. Są jak gałązki suchutkie, ale cichutkie. Tyle, że szkoda, bo mogło być fajne drzewo z nich.
Więc teraz apeluję do tych, którym trudno się mówi o tym, co w środku. Wy piszcie. Na litość boską teraz piszcie, bo…
Kiedy trudność w drzwi zapuka, otwórz klamkę i wpuść ducha.
Pisz dziewczyno, pisz chłopaku.
Tylko tak poszukasz znaku.
Znaku tego, co jest w środku, bo tak ważne to mój kotku.
Pisać trzeba. Pisać warto.
Kasiu, Tomku, Wojtku, Marto.
Pisz o niebie, pisz o zmroku.
Pisz o kroku, o tym roku.
Pisz o smutku, o radości.
O tym, o czym swędzą kości.
Bo pisanie ci posłuży,
No i życie się przedłuży.
PS Piszcie teraz na potęgę. Dr. James Pennabaker, którego miałam (yeah!) przywilej poznać osobiście, całą swoją karierę naukową poświęcił pisaniu jako technice terapeutycznej. Jest nawet jego książka (brawo moja alma mater a dokładniej Wszechnica UJ za jej wydanie po polsku). Piszcie dla zdrowia!
Jestem psychologiem specjalizującym się w tematyce wstydu i odwagi. Współpracuję z osobami i zespołami świadcząc usługi coachingowe i szkoleniowe zarówno dla klientów prywatnych, jak i biznesowych.