Ej wiedzieliście, że po arabsku słowo pielgrzymka podobno oznacza „szansa”. Super, co nie?
No, lepiej bym tego nie ujęła. I nie mówię tu o takich pielgrzymkach religijno-wakacyjnych w stronę miasta na literę "czy", ziemi świętych albo nieświętych. W sensie takie pewnie też obejmuje ta definicja ale chodzi mi o takie, których wykonujemy w życiu tysiące.
W pierwszą pielgrzymkę wyruszamy, kiedy przychodzimy na ten świat. Nie wiem czy przychodzimy z innego, czy może z żadnego, w tym wpisie to akurat nieważne. Ważne, że dostajemy szansę. Potem pielgrzymka do szkoły - ciach. Potem pielgrzymka do pracy - ciach. W międzyczasie pielgrzymki relacyjne - ciach, ciach, ciach. Przyjacielskie, kochankowe, rodzinne, partnerskie. I wiadomo, pielgrzymki jak to pielgrzymki. Czasem gorąco, czasem zimno, czasem buty wygodne a czasem nie, czasem zgodnie z trasą a czasem nie.
Każdy i każda z nas ma szansę zrobić coś dobrego tu na ziemi w tej pielgrzymce zwanej życiem. I w tej pielgrzymce chodzi właściwie o jeden cel… o otwieranie serca. Ja tu w kółko o tym mówię i piszę, i mówię i piszę, i mówię i piszę i jeszcze więcej mówię ale chyba więcej piszę i jeszcze nie raz i nie dwa napiszę - bo właśnie to otwieranie to jest nasza szansa. Otwieranie serca na samego siebie, na innych, na świat. Otwieranie na tych, którzy mają trudniej i na tych, którzy mają łatwiej. Na tych, którzy w Australii dzielnie walczą z żywiołem, ratując cuda przyrody i tych, którzy w Polsce stają oko w oko z innymi żywiołami. Tych, którzy nie mówią ludzkim głosem i tych, którzy mówić nie mogą. Tych, którzy walczą cicho w środku kryjąc strach i niepewność oraz tych, którzy walczą za innych, bo tamci już nie mają siły na walkę. Otwarcie na wszystkich i wszystko.
I czasem sobie myślę, że już milion pięćset takich wpisów było na fejsbuku i po cholerę następny... ale może to nie szkodzi, bo to warto powtarzać i powtarzać, i powtarzać. Więc taka teoria w praktyce:
- dziś zamiast z automatu odpowiedzieć w domu komuś po staremu, uchylmy kawałek serca i zapytajmy bez interpretacji: a co masz na myśli dokładnie?
- albo jutro z okazji święta w odwiedzinach u znajomych nie oceniać ich sposobu życia tak przez godzinę tylko w imię milimetra uchylonego serca poćwiczyć radykalną akceptację
- lub jeszcze inaczej uchylić serca Australii i wysłać im datek, żeby Ci na miejscu mieli zasoby to ratowania tego, co najcenniejsze: życia.
Otwieranie serca jest ryzykowne. Wiem. Ale bardziej ryzykowne jest trzymanie go w zamknięciu. Ryzykujesz wtedy własnym życiem. Wtedy właściwie nie żyjesz. Umierasz. Zostajesz bez szansy pielgrzymie.
Jestem psychologiem specjalizującym się w tematyce wstydu i odwagi. Współpracuję z osobami i zespołami świadcząc usługi coachingowe i szkoleniowe zarówno dla klientów prywatnych, jak i biznesowych.