Wczoraj mówiłam o relacjach i o tym, że są dla nas wehikułami/maszynami wzrostu. Dziś chciałam trochę jeszcze w tym wątku. Mówi się, że w ciągu życia jesteśmy przeciętnie w 3-4 poważnych związkach… czasem z tym samym partnerem.

Chodzi o to, że związki mają różne etapy. Każdy inny, nie zawsze słodki albo nie zawsze trudny. Czasem jesteśmy od siebie bliżej a czasem dalej. Czasem się rozumiemy bez słów, a czasem wydaje się jakbyśmy mówili innymi językami. Dobrze jest popatrzeć na związek, w którym jesteście właśnie przez pryzmat etapu. Bo etap to etap, a nie cała trasa. Terrence Real we wspaniałej książce „My” mówi: „Utrzymanie dobrych relacji z innymi, wymaga od nas utrzymania dobrej relacji ze sobą”.

A my sami ze sobą czasem nie potrafimy się dogadać a co dopiero drugim człowiekiem. I sami ze sobą mamy różne etapy. Więc można sobie wyobrazić, że robi się z tego niezła mozaika:

- ja mam relacje sama ze sobą i ona jest różna

- druga strona ma relacje sama ze sobą i też bywa zmienna

- a na to wszystko my tworzymy trzeci byt, czyli to, co jest pomiędzy nami

Siłą rzeczy, jeśli ja się zmieniam i druga strona też (a każdy przechodzi jakiś rodzaj transformacji na przestrzeni życia), to z pewnością nasza relacja musi też się zmieniać. Dobrze to wiedzieć i pamiętać, że to jest na plus, a nie na minus. Czy nam się to podoba, czy nie, to już inna historia, ale zmiana jest jak tlen-potrzebna jak jasna cholera.

Dobrze przepracowana pozwala nam wzrastać, dojrzewać, odkrywać i scalać relacje. Zmiana pomaga wzmacniać fundament, na którym stoi relacja, bez którego wszystko się wywróci, prędzej czy później. O relacje trzeba dbać,  bo miłość to czasownik, a nie rzeczownik jak mówi tytuł innej książki Olgi Kordys-Kozierowskiej.