Niedawno odkryłam przy okazji zupełnie przypadkowej, że wzrusza mnie, kiedy ktoś o mnie pamięta i upewnia się, żebym była na bieżąco i nic nie straciła. W skrócie chodziło o to, że na warsztatach w USA codziennie wieczorem moja grupa się spotykała na kolację. Mieszkali wszyscy w hotelu, w którym były warsztaty wiec było im łatwiej. Ja mieszkałam 15min. samochodem, wiec siłą rzeczy nie miałam szans każdego wieczoru spędzać z nimi i też miałam już inne plany.
Przez tydzień codziennie mówili gdzie idą i pytali czy do nich przyjdę. A następnego dnia mówili o najważniejszych odkryciach z tego spotkania, żebym była na bieżąco. Wzruszało mnie to na maxa, bo z łatwością mogli nie chcieć mi referować, jeszcze raz opowiadać, ale chcieli żebym była na bieżąco. Chcieli i troszczyli się o to, żebym była „in the loop”.
Zastanawiałam się dlaczego mnie to tak wzruszało. Odkryłam, że w podstawówce miałam dokładną odwrotność tego. Jak mnie gdzieś nie było, to traciłam dostęp do bliskości z kliką. Poczucie przynależności miałam poharatane jak cholera. Nigdy nie wiedziałam, czy będę przynależeć danego dnia czy mnie wykluczą.
W liceum za to już było cudownie, ale podstawówka była słaba. Piszę o tym w dniu początków szkoły i prawie na 100% nie przeczytają tego uczniowie, bo to nie moja grupa tutaj ale… rodzice już tak. Pamiętajmy, że oprócz lekcji oni i one mogą mierzyć się z czymś czego nie widać a boli sto razy bardziej niż zła ocena. Odrzucenie.
Jestem psychologiem specjalizującym się w tematyce wstydu i odwagi. Współpracuję z osobami i zespołami świadcząc usługi coachingowe i szkoleniowe zarówno dla klientów prywatnych, jak i biznesowych.