„Dziś Międzynarodowy Dzień Przeciw Homofobii, Transfobii i Bifobii – coroczne święto obchodzone 17 maja na pamiątkę usunięcia 17 maja 1990 roku przez Światową Organizację Zdrowia homoseksualizmu z Międzynarodowej Klasyfikacji Chorób, mające na celu zwrócenie uwagi na doświadczaną przez osoby LGBT przemoc i dyskryminację.”
Wreszcie siadłam do kompa i chcę swoje, tego ważnego dnia, trzy grosze dorzucić.
Inne niż „norma” (co za kanciaste statystyką słowo!), zawsze budziło lęk. Im mniej spokojne wnętrze, tym bardziej niespokojne kiedy napotyka na odmienność. Im mniej mamy spokoju w sobie, tym więcej miejsca zajmuje skanowanie otoczenia w poszukiwaniu zagrożenia. A zagrażające jest wszystko to, co odmienne czyli wg słownika synonimów: nietypowe, niepodobne, antytetyczne, niejednolite, sprzeczne, rozbieżne, kontrastowe lub moje ulubione „z innej parafii”, jakże trafne w kontekście dzisiejszego dnia…
„Inne” budzi nasz niepokój, bo będąc „poza normą” wymaga myślenia… zmiany perspektywy, zróżnicowania wnioskowania, analizy wielowarstwowej, innego punktu odniesienia. Innymi słowy wymaga: mętliku, chaosu, nieprzewidywalności - bo to tak jakby nasz wewnętrzny GPS był w poszukiwaniu nowej trasy dostępu do tej innej osoby. A to jest męcząąąąąące na maksa. Eksploatuje nasz umysł, zajmuje serce, budzi wątpliwości. Lepiej nam funkcjonować w znanym, rozumianym a najchętniej czarno-białym, niż w tym cholernym tęczowym. Już nie mówiąc o tym, że jeśli ja zaakceptuję tę tęczę, to jeszcze mogę się narazić w moim środowisku i to ja dostanę po dupie, więc nawet jeśli myślę inaczej, to na zewnątrz tego nie pokażę. Tak silna może okazać się potrzeba przynależności. Potęga.
Ale… sytuacja się zmienia, kiedy ktoś kogo kochamy jest inny - nasz brat, siostra, przyjaciel czy koleżanka. A czasem wystarczy, że ktoś kogo poznamy bliżej i wtedy... perspektywa się zmienia. Bo to już jest ten Tomek, ta Marta, tamten Damian. Robi się bliżej a wtedy trudniej nienawidzić…
Poza tym jest jeszcze jedna teoria…, która mówi że najbardziej się boimy, tego czego w sobie nie akceptujemy, więc istnieje możliwość, że ci najgłośniejsi rzygający na tęczę sami są tą tęczą, tylko tak ich to przeraża, że wypierają tę część siebie. Atakują swoją zewnętrzną projekcję, mając nadzieję, że „to” zniknie z ulic i z nich samych zniknie. Otóż nie zniknie. Bo to nie znika jak śnieg. Nie zmyje się przetarte 100 razy. Nie da się tego zakopać. Dlaczego? Bo prawda jest taka, że nasz nadrzędny cel w życiu to stać się tym, kim naprawdę jesteśmy. Od tego nie uciekniemy a i nie ma sensu uciekać, bo gdzie byśmy się nie schowali, to przed sobą nie uciekniemy. Jest tylko jedno wyjście. Pokochać to, kim jesteśmy.
Ale to dla wielu z nas za trudne.
Jestem psychologiem specjalizującym się w tematyce wstydu i odwagi. Współpracuję z osobami i zespołami świadcząc usługi coachingowe i szkoleniowe zarówno dla klientów prywatnych, jak i biznesowych.