Długo myślałam, że winny jest strach. Co więcej szukałam sposobu na jego wyeliminowanie. Pewnie dlatego poszłam na psychologię. W nadziei, że tam znajdę odpowiedź, że się da i że są sposoby i, że mnie w nie wyposażą w ciągu tych 5 lat.
Odpowiedzi odpowiednio brzmią: nie, nie, nie. Teraz jestem ciut mądrzejsza i cytując Brené Brown:
To nie strach powstrzymuje nas przed wyjściem na arenę, ale to, co decydujemy się z tym strachem zrobić.
A można zrobić wiele, wiele rzeczy, żeby próbować go nie czuć. Stłumić najłatwiej i najmniej polecam długofalowo. Prawda prawdziwa najprawdziwsza jest taka, że strach z nami będzie, bo jest częścią krajobrazu emocjonalnego czy nam się to podoba, czy nie.
Pytanie najważniejsze jest takie: To jak z nim żyć? Podpowiem: dobrze, dobrze trzeba żyć ze strachem. Nie przesadnie obdarzać uwagą, ale też nie ignorować, bo będzie głośny jak Marszałkowska w godzinie szczytu. Słuchać, co mówi, ale nie przekonywać go, że nie ma racji tracąc fokus i energię. Uwzględniać jego sugestie, ale nie kosztem swoich własnych i nigdy nigdy przenigdy nie sadzajmy go obok miłości. Pomiędzy strachem a miłością trzeba posadzić...
No właśnie kogo, jak myślicie? ;)
Jestem psychologiem specjalizującym się w tematyce wstydu i odwagi. Współpracuję z osobami i zespołami świadcząc usługi coachingowe i szkoleniowe zarówno dla klientów prywatnych, jak i biznesowych.