Nie, teraz już bym nie wyszła za mąż. Teraz rozumiem małżeństwo inaczej.
Przedłużająca się relacja dwóch osób staje się związkiem, a gdy jest chęć i gotowość z dwóch stron to siłą wzajemnej obietnicy - małżeństwem. Aspekt kościelny odkładam tutaj na bok, bo w różnych religiach jest różnie i nie jest to istotą mojej wypowiedzi dzisiaj. Mnie chodzi o fokus na relacji dwóch osób, które decydują się na bycie razem, a czy robią to w takiej czy innej narracji, to jest dla mnie wtórne.
W dniu ślubu powtarzałam po księdzu trochę świadomie a trochę nieświadomie potężną obietnicę. Teraz z perspektywy czasu widzę ją jako niezwykle wymagającą a może nawet praktycznie niemożliwą do spełnienia:
„Ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci.”
Ja mam trudność obiecać i przysiąść takie rzeczy sobie samej a co dopiero drugiemu człowiekowi. To szalenie wymagające zadanie i naprawdę nie wiem czy wykonalne na 5, 10, 20, 30, 40, 50, 60, 70 czy 80 lat wspólnego życia. Bo to życie we dwójkę obfituje w przeróżne etapy, wyzwania, sukcesy, smutki, porażki i radości. Relacja dwóch osób to relacja składająca się nie z dwóch a z trzech bytów:
- moja relacja ze sobą samą
- jego relacja z nim samym
- i ta pomiędzy nami.
To trójstronny kosmos zależności, złożoności, wzajemnych wpływów, przyczyn i skutków - łatwo się w tym pogubić. Nawet miłość się w tym gubi a to przecież potężna potęga.
Żałuję, że nie wiedziałam wcześniej, że gorsze dni, tygodnie czy miesiące nie muszą oznaczać końca związku a kłótnie, oddalenie, i samotność są „jedynie” wołaniem o uważność na to, co niezauważane. Gdybym to wiedziała, to miałabym w sobie więcej spokoju przez te ostatnie 9 lat, a ja co jakiś czas wracałam do tej ślubnej obietnicy myśląc: nie umiem, jednak nie umiem tego dawać, co ze mną nie tak, co robię nie tak, chyba to całe małżeństwo nie jest dla mnie. Teraz wiem, że składałam nie taką obietnicę, w jaką naprawdę wierzę. Więc gdybym dzisiaj brała ślub, to moje obietnica brzmiałaby mniej więcej tak:
Każdego dnia z Tobą będę się starać wybierać miłość ponad lęk. Szacunek ponad złość. Otwartość ponad barykady.
Każdego dnia będę starała się patrzeć na to, co robię ja i robisz ty, z perspektywy dobrych intencji a nie braku zaufania.
Każdego dnia postaram się być czujna na to, czy jesteśmy dla siebie źródłem radości czy smutku, bo jeśli tego drugiego, to w zaufaniu będę szukać mądrości w odpowiedzi na pytanie: czy nam lepiej razem, czy osobno.
Każdego dnia całość naszej relacji będę oddawać w ręce nadziei.
Każdego jednego dnia.
Jestem psychologiem specjalizującym się w tematyce wstydu i odwagi. Współpracuję z osobami i zespołami świadcząc usługi coachingowe i szkoleniowe zarówno dla klientów prywatnych, jak i biznesowych.