Wrzucam zdjęcie. I jak to ze zdjęciem, jest coś co widać i coś czego nie widać.
To, co widać to mnie i mój regał z książkami. To, czego nie widać, to nie widać drogi do tego miejsca. Ten widok jest dopiero możliwy od jakichś paru lat. Wcześniej. Długo. Długo. Dluuuuugooooo nie lubiłam książek a one, jak to one, nie narzucały się specjalnie. Czytałam tylko to, co „musiałam”, w szkole, na studiach, polecone do pracy.
Myślę, że moja niechęć do czytania brała się z dwóch źródeł:
- Nie umiałam czytać dla przyjemności, bo mi się wydawało, że przecież tracę czas i siedzenie z książką jest „słabe” i jest dla osób, które mają za dużo czasu. Żyłam takim przekonaniem, że w życiu to trzeba robić, robić, robić. Działać, działać, działać. Nie siedzieć. Nie siedzieć. Nie siedzieć. Nie czytać. Nie czytać. Nie czytać.
- Poza tym nie lubiłam czytać, bo w mojej głowie każda książka przypominała mi, że tego i tamtego, i jeszcze innego nie wiem. Na dodatek niektórych nie rozumiałam a to przypominało mi o tym, że „jestem głupia”. A kiedy takie myśli lądowały na grunt niskiego poczucia własnej wartości, to wolałam ich nie dotykać, bo po co dowiadywać się z każdej strony, że jestem beznadziejna.
Dziś jestem o tyle mądrzejsza, że wiem, że głupia to nie jestem :) Większość książek nawet rozumiem i czuję. Wielu też nie rozumiem (dlaczego ktoś je napisał albo co jest ich przekazem) ale już nie umieram od tego. Uff.
Czytam dla przyjemności :) i czytam dla pracy, i czytam dla siebie. No generalnie czytam. W dobie wszystkiego szybkiego i kompaktowego, czytanie w trybie „slow” i czytanie dłuższych książek jest jakimś skarbem, którego nie chcę zgubić.
Do tego stopnia nie chcę zgubić, że stworzyłam grupę na fb, w której co miesiąc polecam coś co czuję, że po prostu #trzaczytać. Zapraszam :)
Jestem psychologiem specjalizującym się w tematyce wstydu i odwagi. Współpracuję z osobami i zespołami świadcząc usługi coachingowe i szkoleniowe zarówno dla klientów prywatnych, jak i biznesowych.