Lekko z poślizgiem, ale jednak potrzebuję zabrać stanowisko w tej sprawie.
Wiecie... my nie lubimy, kiedy im coś idzie nie tak, bo zabierają nam fantazję o tym, że istnieje idealny świat. I choć wiemy, że ten idealny świat tak naprawdę nie istnieje, nawet na dworze królewskim, to chcemy wykrzyczeć "milczcie!".
Nie lubimy kiedy oni chorują, bo odbierają nam fantazję o tym, że można być szczęśliwym, pięknym, bogatym i ZDROWYM.
Nie lubimy, kiedy mówią o słabościach, bo przecież ktoś tam musi być silny. No i tym samym przypominają nam, że my też doświadczamy słabości.
A już bardzo, bardzo nie lubimy, kiedy mówią naszym ściszonym głosem… bo sami nie mamy gotowości powiedzieć głośno: bałam się, czułam, że chcę umrzeć, nie wiedziałam co z nami będzie itp. I warcząc mówimy w komentarzach: Skoro my ściszamy i nie mówimy, to wy też cicho tam!
A oni, mimo wszystko, mimo naszego oburzenia MÓWIĄ. A tym samym okazują się być tacy jak my. Wiecie dlaczego tego też nie lubimy? Bo… skoro oni są tacy jak my, to czemu my nie jesteśmy w rodzinie królewskiej, czemu my nie mamy sławy, bogactwa i co tam jeszcze na nich sobie projektujemy. W takich momentach przypominamy sobie, że jesteśmy zwyczajnie niedoskonali, a tego przypominać sobie nie chcemy.
A warto… sobie o tym przypomnieć i pokochiwać stopniowo niedoskonałość, naszą własną i ichniejszą. Bo tylko tak odważymy się wyjść z systemu, w którym nie jest nam dobrze. Tylko odwagą własnych ciemniejszych części, które przygarniemy, a nie osierocimy, bo nie pasują do idealnego obrazka, odważymy się odejść z toksycznej relacji, zawalczyć o zmianę pracy, wyprowadzić się do innego kraju itd. Tylko tak będziemy królami i królowymi własnego życia.
Jestem psychologiem specjalizującym się w tematyce wstydu i odwagi. Współpracuję z osobami i zespołami świadcząc usługi coachingowe i szkoleniowe zarówno dla klientów prywatnych, jak i biznesowych.