Abstrahując od marki, sezonu i momentu w którym pojawiła się na rynku, to poruszyła w wielu z nas... coś. Mowa o reklamie Apartu.
Zanim do sedna, to wcześniej ukłon niski dla Klubu Komediowego, za wersję alternatywną reklamy. Szacun. Wracając jednak do istoty sprawy, myślę, że to co w nas poruszyła jest dużo ważniejsze od samej reklamy. Estetyka to kwestia gustu, więc nie będę się wypowiadać w tym temacie ale historia już nie.
Stare jak świat odkrycie psychologiczne jest takie, że porusza nas to, co dla nas aktualnie żywe i ważne. Ważne może być przez zaprzeczenie, czyli że się z czymś nie zgadzamy i jest nam to obce. Albo ważne przez potwierdzenie czyli, że właśnie to „całe nasze”. I ta reklama uderzyła w jakiś dzwon, który rok temu pewnie by milczał ale teraz wydał mocny dźwięk. A dźwięk ubrał się w głos. I oto mamy dyskusję.
Część z nas oburzyła się, na sposób przedstawienia kobiet. Część z nas na to, co firma uznała, że sprawia kobietom radość. Część z nas syczała na moment, w jakim wypuszczono tę reklamę na rynek. To pokazuje jak żywe są w nas aktualne trzy bitwy, tej wielkiej wojny. Portret kobiecości w mediach, upraszczanie złożoności i brak wyczucia na aktualnie dziejące się sprawy - cytując za Klubem Komediowym - to trzy „gównoburze”, które rozpętały się jako efekt wypuszczenia reklamy do sieci.
Dla przypomnienia - to była jednak reklama, wiec z natury rzeczy ma budzić tęsknotę, na tyle wielką, że zakup tego czegoś daje nadzieje na jej ukojenie. Pytanie tylko za czym? A nawet nie za czym tylko, czy to naprawdę to, za czym teraz jako kobiety tęsknimy? Nie tylko lokalnie ale i globalnie? Oburzenie, które tak mocno wybrzmiały wzięło się być może z tego, że my właśnie próbujemy zawalczyć o pełnię swoich praw. O uznanie złożoności. O wolność wyboru. O nie traktowanie kobiet jako ozdób ani próżnych istot, zajmujących się jedynie własnym wyglądem i ciałem, do którego w sumie też nam chce się odebrać prawa.
Ta reklama nie jest tu niczemu winna, winni jesteśmy my sami, bo po pierwsze my bierzemy udział w kreowaniu społecznego postrzegania kobiet a po drugie nie w ten gwizdek idą teraz nasze głosy. Zostawmy więc w spokoju reklamę Apartu, a może nawet jej podziękujemy, bo przypomniała nam o tym, za czym tak naprawdę tęsknimy. I to nie są pierścionki, naszyjniki, bransoletki. Tęsknimy za wolnością wyboru, swobodą wyglądu czy porzuceniu paradygmatu o „byciu wiecznie uśmiechniętą i miłą”.
Bo my chcemy być fighterkami, jak Ania, która ciężką swoją pracą nie tylko została mistrzynią sportową, ale staje się mistrzynią biznesu. Chcemy być jak Gosia, która w niełatwym momencie dla aktora postanowiła poszukać innej pracy, udowadniając, że może, że potrafi, że to nie hańba zajmować się nieruchomościami. Bo my chcemy być jak Julia, która angażując się w akcje „Zabierz głos, bo go stracisz” Fundacji Batorego przypominała nam o tym, że wybory są ważne. Chcemy właśnie to widzieć na ekranach. To w reklamach. To w życiu. Pierścionki też są fajne, żeby nie było, ale dużo fajniejsze są wolne, silne, mądre kobiety.
Jestem psychologiem specjalizującym się w tematyce wstydu i odwagi. Współpracuję z osobami i zespołami świadcząc usługi coachingowe i szkoleniowe zarówno dla klientów prywatnych, jak i biznesowych.