Rzadko tu piszę o projektach biznesowych, które robię dla firm. Tym razem napiszę, bo właśnie czytam książkę "When God winks" i to zdecydowanie wygląda na boski WINK. Kiedy 3 lata temu moje życie zawodowe wchodziło w etap turbulencji, zagubienia i świadomości, że tak dłużej być nie może, to praktycznie codziennie martwiłam się o to, co przede mną, co mnie czeka. Moje dni były pełne dwóch pytań...
CZY a potem JAK dam sobie radę finansowo, emocjonalnie i merytorycznie, kiedy zmienię rzeczywistość, w której tkwiłam. Do moich wątpliwości dochodziły głosy z zewnątrz znakomicie je podsycające w stylu "Asia, co będziesz robić? Jak Ty dasz sobie radę na rynku? To jest biznes wiesz... its a tough world out there" i trochę im uwierzyłam... na początku :(
Pamiętam, że dokładnie 4 stycznia 2014 usiadłam samotnie nad kartkami papieru i ze łzami, niepokojem, zmęczeniem status quo, tęsknotą za odwagą, za wolnością - zaczęłam powolutku odpowiadać pisemnie na te pytania:
- Co mi dały te turbulentne ostatnie miesiące?
- Co mi zabrały?
- Jakie będą koszty pozostania i koszty odejścia?
- Jaka chcę być zawodowo i prywatnie?
- Co chcę zmienić?
- Czego to będzie ode mnie wymagać?
- Z kim chcę współpracować?
- Jakich mieć z klientów?
- Co chcę robić? A czego już nie?
... i ostatnie pytanie z tamtej listy...
- W jakich KRAJACH chcę realizować projekty?
Załączam Wam tutaj jedną z tych zapisanych kartek. Dziś oznaczam czwarty kraj z mojej listy! We wtorek lecę do Dani na nowy projekt dla jednego z gigantów świata sportowego. Aaaaaaa!
(Projekt z kategorii confidential, ale... mogę zdradzić, że ich nazwa zaczyna się na A ;)!
I jak się mam tuż przed? Wiecie, jak to ja...
- Bo co z tego, że to już nie pierwszy raz będę pracować za granicą.
- I co z tego, że mam swobodę pracy po angielsku.
- I co z tego, że znam już część osób z tego zespołu projektowego.
- I co z tego, że marzyłam o tym od dawna i stopniowo robiłam małe kroki w tym kierunku, więc w jakimś sensie jestem przygotowana.
Nowe u mnie (u wszystkich?) budzi niepewność, więc...
- Cieszę się i martwię jednocześnie.
- Boję i ekscytuję na samą myśl o tym 3 dniowym wydarzeniu.
- Jestem tak bardzo wdzięczna i jednocześnie pełna wątpliwości.
- Cała ja ;)
Czyli podsumowując martwiłam się 3 lata temu i martwię się teraz - różnica tylko jest taka, ze wtedy nie byłam w pełni sobą a dziś mi bliżej do siebie. Jestem bliżej spokoju, akceptacji i wyrozumiałości dla siebie samej a to buduje stabilniejszy fundament wszystkiego - odwagi, wolności i miłości.
Trzymajcie kciuki za mnie, za tę listę, ten projekt i wszystkie towarzyszące mi strachy! Postaram się ich nie dokarmiać (śmieciowym) jedzeniem
No to zakładam... Adidasy i lecę.
PS 1 Przy tej okazji dziękuję WSZYSTKIM tym, którzy byli dla mnie wsparciem, kiedy przechodziłam tamten cholernie bolesny czas zawodowych rozczarowań, rozstań, trudnych decyzji i związanego z tym tornada emocji.
PS 2 Nie pytajcie skąd się wzięły na liście Czechy! Z intuicją się nie dyskutuje :)
Jestem psychologiem specjalizującym się w tematyce wstydu i odwagi. Współpracuję z osobami i zespołami świadcząc usługi coachingowe i szkoleniowe zarówno dla klientów prywatnych, jak i biznesowych.