„Kariera w pierwszej kolejności, a później może dziecko. Prowadzi to do tragicznych konsekwencji. Jak się pierwsze dziecko nie rodzi w wieku 20-25 lat, tylko w wieku 30 lat, to ile tych dzieci można urodzić? Takie są konsekwencje tłumaczenia kobiecie, że nie musi robić tego, do czego została przez Pana Boga powołana.” - to powiedział Przemysław Czarnek nowy Minister Edukacji.
Zostałam zapytana „Asia, co ty na to?” - milczałam, milczałam, milczałam, wzięłam wdech i mówię „nie każ mi nawet otwierać ust w tym temacie”. Bo wiecie, ja to muszę najpierw pomyśleć, co czuję na ten temat. Ale kiedy już jestem gotowa otworzyć te moje usta i powiedzieć ze dwa słowa, to mówię.
A zatem podjęłam się analizy słownej tej wypowiedzi Pana Przemysława w następujących krokach:
Krok 1 - Najpierw to aż sobie sprawdziłam w encyklopedii ponownie, bo może coś się zmieniło. Ale nie, nic w sumie, bo dalej Minister Edukacji to głowa polskiego urzędu administracji rządowej "czuwająca nad oświatą i wychowaniem".
Krok 2 - Potem zaczarowało mnie słowo „oświata”. Sprawdzam, bo kojarzył mi się w czasownikiem „oświecać” czyli jakby rozjaśniać, wyjaśniać, pokazywać. Ale zgłupiałam, więc sprawdzam i słuchajcie, w definicji tego słowa piszą tak: działalność polegająca na upowszechnianiu wykształcenia oraz realizowaniu zadań wychowawczych w celu zapewnienia jednostkom wszechstronnego rozwoju i pomyślnej egzystencji, a społeczeństwu więzi kulturalnych łączących jego przeszłość historyczną z teraźniejszością i budową pomyślnej przyszłości.
Krok 3 - nastąpił u mnie mindfuck, bo przestało mi się to wszystko w takim razie zgadzać.
Jako kobieta to raz. Jako psycholog to dwa. Jako składowa rodziny to trzy. Wszystkie te mnie, jakoś próbują zrozumieć tę wypowiedź inaczej niż w pierwszym odruchu, który na potrzeby tego wpisu nazwę „ja prdl”.
Szanuję soczewkę, przez którą patrzą inni na powołanie kobiet, mężczyzn, dzieci. Uważam, że to osobista sprawa każdego z nas. To konsekwencja wartości, które się wyznaje, a te każdy ma prawo mieć swoje. Jako psycholog mam z tym do czynienia w przeróżnych odsłonach. Tego zawodu nie da się wykonywać nie będąc otwartym na różne perspektywy. Ćwiczyć się w ciekawości i nieocenianiu. Pan Przemysław również ma prawo widzieć świat, tak jak widzi. To, co mnie jednak głęboko niepokoi w tym wypadku, to fakt, że osoba na takim stanowisku - oświaty - zaciemnia a nie rozjaśnia pole widzenia. Zawęża perspektywę, wyklucza opcje, ścina możliwości i głosi, co jest prawidłowe a co nieprawidłowe. A nawet więcej, bo pokazuje, że tylko jedna opcja jest dobra, wszystkie pozostałe są "nienaturalne".
A tak świat nie działa. Świat jest o wiele bardziej złożony, skomplikowany, jest w odcieniach. Tyle tylko, że te odcienie wymagają wysiłku, energii, porzucenia chęci kontroli i oswajania lęku przed innością. A to kosztowny proces. Pod wieloma względami. I pewnie marne szanse, żeby Pan Przemysław:
a) przeczytał mój wpis
b) rozważył jakąkolwiek zmianę przekonań
c) rozświecił inne opcje powołania kobiety po 30tce.
Niemniej jednak uważam, że trzeba nam sobie szczególnie w takich momentach przypominać, że wąskie, radykalne punkty widzenia mają ostre końce. Końce które ranią. A im więcej bólu tym mniej radości, spokoju i miłości. A przecież katolicka soczewka wiary mówi właśnie o tym, że Bóg jest miłością a nie bólem. Że zacytuję:
W miłości nie ma lęku, lecz doskonała miłość usuwa lęk, ponieważ lęk kojarzy się z karą. Ten zaś, kto się lęka, nie wydoskonalił się w miłości.
(NOWY TESTAMENT 1 List św. Jana).
Amen!
Jestem psychologiem specjalizującym się w tematyce wstydu i odwagi. Współpracuję z osobami i zespołami świadcząc usługi coachingowe i szkoleniowe zarówno dla klientów prywatnych, jak i biznesowych.