Joga to dziwny twór. Zbierałam się do niej kilka lat. Podejść miałam sporo. Pierwszy raz w życiu poszłam na zajęcia w Krakowie na studiach. Wtedy to nie wiedziałam nawet, że są różne jej rodzaje i że nauczyciele też różnie uczą, więc warto wytrwać w poszukiwaniu tego "swojego" przewodnika. Nie wytrwałam. Jak ja mało wiedziałam ;)
Pewnie dlatego potem prym przejął na lat kilka pilates, bo trafiłam na cudną nauczycielkę. Ale joga nie odpuszczała i kilka lat później dzięki "zbiegom okoliczności" wróciłam do jogi i znalazłam wreszcie swojego człowieka - nauczycielkę.
Moja relacja z jogą jest trudna i piękna zarazem - jak życie. Joga to bardzo wymagający i jednocześnie wspierający nauczyciel. Dla mnie joga jest jak lustro. Wszystko pokaże. Wszystko odzwierciedli. Wszystko można w niej zobaczyć.
Nie ma minuty na macie, żebym nie spotkała się ze swoim krytykiem wewnętrznym - a 2h zajęć to bardzo dużo minut. Mówi więc do mnie ten głos krytyczny, kiedy ciągnie, kiedy boli, kiedy tracę równowagę albo kiedy wychodzę z pozycji przed czasem. Głośno się odzywa, kiedy nie robię postępów albo mam przerwy i wracam po miesiącu do praktyki.
To wtedy właśnie przenika się niepostrzeżenie praca ciała z umysłem. Joga uczy mnie (wszystkich?), że postęp o 1 centymetr widziany na zewnątrz, to mój wewnętrzny postęp o tysiące kilometrów. I jak powiedziała kiedyś Justyna Wojciechowska, mój człowiek od jogi właśnie: "Joga pokazuje, jak daleko możesz zajść stojąc na macie". Więc stoję i idę.
Namaste.
PS Zdjęcie zrobiła mi Justyna na zajęciach twierdząc, że to bardzo schlebiające dla nóg ujęcie, więc warto uwiecznić ;)
Jestem psychologiem specjalizującym się w tematyce wstydu i odwagi. Współpracuję z osobami i zespołami świadcząc usługi coachingowe i szkoleniowe zarówno dla klientów prywatnych, jak i biznesowych.