Przeklęte „nie wiem” w świecie, w którym wiedzieć trzeba! A jak ktoś nie wie, to jest niepoważny. Nieprofesjonalny. Niezdecydowany. Nie mający planu. Nieprzewidywalny. Nie można na nim polegać… itd itd itd.
Żyjemy w świecie, a raczej marzymy o świecie w którym coś jest na pewno, na zawsze, na bank, na mur beton. Wikłamy się w fantazję marketingowe, że da się coś zatrzymać, mieć i nie oddawać. Nie oddawać czasowi, miejscom, ludziom, sercu. Więc kiedy stajemy w tych kluczowych momentach życia na jego rozdrożu i w twarz uderza nas rześki podmuch własnego nie wiem, to to jest właśnie moment na odwagę. Na zaufanie. Zaufanie sobie. Zaufanie temu smagającego naszą twarz nie wiem. Odgarniamy włosy po nie wiem ale to nic nie zmienia. Przecieramy oczy od nie wiem ale miejsce dalej to samo. Nie ma nic więcej. Jesteśmy my i nie wiem. I nie wiemy co dalej.
To całe zaufanie to może brzmieć dla wielu jak pierdu pierdu, psychologiczne srerdy. Więc dobrze, szanuję to - zatem sięgnijmy po królową nauk: matematykę. (Mój wychowawca matematyk byłby zachwycony, że nie wszystko stracone przez tą psychologię na którą poszłam ;)). No więc królowa M mówi nam że matematyczne równania rozwiązuje się w sekwencjach. Po kolei. Jest nawet wskazana kolejność co po czym. I nie da rady czegoś wcześniej niż coś innego nie pójdzie pierwsze. Więc idąc tym tropem to chodzi o to, żeby w życiu dawać sobie zgodę na przechodzenie z równania na równanie, po kolei a nie od razu chcieć rozpracować wynik.
I pora w tym tekście jakże mądrze mądrym wskazać, że ja wcale nie jestem taka oświecona i już moje trzecie imię to „nie wiem”. Ja nie znoszę nie wiem. Uwielbiam wiem. Nie cierpię „ale co teraz”, uwielbiam „to teraz to i to”. Nie mam cierpliwości do „to wymaga czasu”, uwielbiam „od teraz, od zaraz, już”. Ale kurde to się tak nie da. My nigdy nie mamy pełnych danych, żeby rozwiązać całość. Mamy pakieciki. Teraz mam pakiecik taki, a potem mam dodatkowy i wiem trochę więcej, a potem jeszcze trochę więcej wiem i powoli powoli powoli równanie staje się ogarnialne. Rozwiązywalne. I mamy wynik. Na chwilę… bo potem zza rogu jak sprzedawca obwarzanków w Krakowie albo rowerzysta z bocznej podporządkowanej albo wigilijne życzenia cioci Władzi zaskakuje nas kolejne nowe… Nowe nie wiem. Nie wiem czy chcę z makiem czy sezamem. Nie wiem czy chcę w prawo czy w lewo. Nie wiem ciociu czy wolę barszcz czy kutię. Nie wiem.
No nie wiem.
Jestem psychologiem specjalizującym się w tematyce wstydu i odwagi. Współpracuję z osobami i zespołami świadcząc usługi coachingowe i szkoleniowe zarówno dla klientów prywatnych, jak i biznesowych.