Ej a macie takie coś, co metaforycznie jest o życiu? Że np. gotowanie jest jak życie? Raz wychodzi lepiej, raz gorzej? Albo pory roku są jak życie! Raz cieplej, raz zimniej. Dla mnie joga jest takim czymś, że konfrontuje mnie z wszystkim życiowym. Cierpliwością, wytrwałością, odpuszczaniem, otwieraniem, wzrastaniem. Ale też granicami lub ich przekraczaniem, w dosłownym i metaforycznym ujęciu. Dla mnie to też jest o uczeniu się od kogoś. O uczeniu się nowego. O perfekcjonizmie.
W mojej (to nadal brzmi taaaak abstrakcyjnie) książce znajdziecie między innymi taki kawałek:
„…Przypomina mi się, kiedy stawiałam pierwsze kroki na macie do jogi i szukając nauczyciela/ki i fajnej szkoły, błąkałam się to tu, to tam. Natknęłam się wtedy na instruktorkę, która powiedziała, że jeśli uczyć się jogi, to tylko z dobrym nauczycielem, bo inaczej nauczymy się źle, a wtedy jest podwójnie trudno, bo trzeba będzie oduczać się i uczyć od nowa. Wspomniała, że złych nawyków, które wejdą nam w krew, bardzo trudno będzie się pozbyć. Ziarna wpadły prosto na żyzne pole mojego perfekcjonizmu. Szybko zakiełkowały myślą: jogę mogę tylko ćwiczyć z najlepszym nauczycielem i nie mogę robić jogi sama w domu, bo nauczę się źle, a to niedobrze. Miałam tak silną blokadę przed robieniem jogi w domu, że pozbawiałam się możliwości własnego praktykowania. Ograniczyło to oczywiście możliwość rozwoju i postępu. Perfekcjonizm, zamiast prowadzić mnie do doskonałości, zaprowadził mnie do wewnętrznej blokady przed uczeniem się czegokolwiek”.
Jestem psychologiem specjalizującym się w tematyce wstydu i odwagi. Współpracuję z osobami i zespołami świadcząc usługi coachingowe i szkoleniowe zarówno dla klientów prywatnych, jak i biznesowych.