To pytanie może padać od Was samych, ale też od innych. Miewacie taki czas, kiedy teoretycznie „nic się nie stało”, nie wydarzyło nic konkretnego, nikt nic nam nie powiedział ani zrobił, a jednak czujemy, że coś się zmienia, coś jest inne, coś się dzieje?
To jest najtrudniejsze do opisania. Często nie ma się od razu pomysłów na przyczyny takiego stanu, a to dla naszych umysłów albo umysłów naszych bliskich jest albo trudne, albo wręcz nie do wytrzymania. Ubierają to w takie słowa: fanaberie? za dużo wolnego czasu? foch? weź się do roboty? ogarnij się? masz okres? za mało seksu? ktoś cię wku’*^ił? ktoś ci nadepnął na odcisk? za dużo myślisz?
Świat zewnętrzny często potrzebuje szybko znać przyczynę, żeby jeszcze szybciej ułożyć sobie historie. Początek czyli zdarzenie, środek czyli przeżycie i koniec czyli wniosek.
Pokłóciłem się, wiec jest mi smutno.
Zdenerwowałam się, wiec jest we mnie poczucie winy.
Straciłem projekt, wiec czuje lęk.
A+B=C
Tak by było idealnie ale tak nie ma. Wewnętrzne procesy przemian nie przebiegają na powierzchni. Przebiegają w swoim tempie i ciemnościach nieświadomości. I to jest OK. Cała sztuka empatii polega więc na odczuwaniu tego, co ten drugi bez imperatywu zrozumienia. Bez tłumaczenia. Bez doradzania. I bez dawania wskazówek albo gotowych recept. Chodzi o to, że kiedy komuś jest ciemniej w życiu, nie zaświecajmy na chama światła. Tylko usiądźmy w tej ciemności obok. Przytulmy i nie konkludujmy na siłę. Bo na siłę jest słabo.
Takie bycie to jedna z kompetencji kluczowych w przyjaźni, miłości, relacjach. Kompetencja zwana: zrozumieć bez rozumienia.
Jestem psychologiem specjalizującym się w tematyce wstydu i odwagi. Współpracuję z osobami i zespołami świadcząc usługi coachingowe i szkoleniowe zarówno dla klientów prywatnych, jak i biznesowych.