Jeszcze nie wiem, gdzie nastąpił rozdźwięk między religią a rozwojem duchowym. Między tym, co miało wzmacniać człowieka a tym, co podcina mu skrzydła. Między tym, co miało budzić nadzieję a tym, co grozi i kara. Ciągle nad tym dumam.
Może to trochę jak z edukacją i szkołą. Że źle prowadzona, z nieodpowiednimi nauczycielami, nieprzemyślanymi programami zabija kreatywność, misyjność, otwartość a w zamian rodzi ramy, utarte schematy i 0-1 myślenie.
Mierzę się z tematem religii katolickiej (bo w takiej zostałam wychowana) nie tylko w swoim życiu ale w wielu, WIELU, Waszych historiach, którymi w pracy psychologa dzielicie się ze mną. Wstyd przenika każdą z nich. Widzę i słyszę w nas tęsknotę za rozwojem duchowym, bo to taka część nas, która pragnie życia i jednocześnie pojawia się wielokrotnie ból doświadczeń związanych z kościołem jako instytucją. Nie mam tu tylko na myśli przypadków pedofilii, o których słyszymy teraz w Polsce i na świecie. Mam również na myśli sytuacje często nieuchwytne, niuanse intelektualno-emocjonalne jak zawężania sposobu myślenia o ludzkiej cielesności, seksualności czy doświadczania przyjemności płynących z ciała.
Ja wiem, że dużo zależy od człowieka, który przybliża nam te nauki ale nasłuchałam się już tylu historii w których robione to było w tak niewłaściwy sposób, że gołym okiem robi się sercu i duszy krzywdę. Krzywdzące nauki o seksualności wtłaczane są delikatnym dziecięcym umysłom, które chłoną wszystko, bo taka ich dziecięca natura. One nie mają filtrów, ochron, krytycznego myślenia. One wpuszczają w delikatną materie duszy obłocone i raniące w dłuższej perspektywie ograniczające przekonania, od których cierpnie mi skóra na plecach. To krzywda na całe lata!
Dla przykładu pamiętam do dziś element z przygotowanie do Komunii Świętej, w którym ksiądz na lekcji religii powiedział nam tak:
„Dziewczynki trzymajcie nogi razem, bo inaczej chłopcy się wam tam zakradną.”
„Seks jest wymysłem szatana.”
„Nie wolno wam się dotykać, bo to grzech i pójdziecie do piekła”
„Ciało zwodzi nas na manowce. Nie ufajcie mu.”
Z dzisiejszej perspektywy tak osobiście, to wywołuje to we mnie złość a tak psychologicznie to sobie myślę, czym sianie takich ziaren może zaowocować. No np.:
- Podważaniem zaufania do tego wszystkiego, co nam mówi ciało.
- Podważaniem potrzeb seksualnych człowieka. Potrzeby bliskości, czułości, akceptacji swojego ciała i ciała drugiego człowieka.
- Podważaniem postrzegania „czystości” tego ciała i czerpania z niego.
- Zniekształcaniem sposobów rozwijania seksualności i budowania bliskości w związkach.
Jeśli do licha więc „Słowo stało się ciałem”, to poza klasyczną interpretacją tego tekstu dla mnie oznacza to, że Bóg mieszka w nas. W nas, czyli w naszych ciałach. Więc chociażby to już czyni je boskimi. Bosko pięknymi. Bosko wyposażonymi, więc wszystko do czego, zostały stworzone jest boskie. Bóg nie robi błędów. Bóg dał nam ciało, któremu można ufać. Do licha no!
PS Zdjęcie zrobiłam w sierpniu 2018 w Wadowicach. Prowadziłam w tamtej okolicy warsztaty i na jedno popołudnie pojechałam zobaczyć wadowicki rynek, na którym jest sławna Bazylika. Siedziałam na ławce rozmyślając o religii, duchowości i tym, jak się nam to rozjechało.
Jestem psychologiem specjalizującym się w tematyce wstydu i odwagi. Współpracuję z osobami i zespołami świadcząc usługi coachingowe i szkoleniowe zarówno dla klientów prywatnych, jak i biznesowych.