Przeglądając telefon trafiłam na to zdjęcie. To zdjęcie papierowego zdjęcia ze starego albumu. Na studiach co wakacje jeździłam do Anglii do pracy. Pracowałam w knajpach, restauracjach, na budowie.
Głównie chodziło o angielski, żeby szlifować i uczyć się 24/7. Chodziło też o kasę, żeby zarobić na studia i utrzymanie w ciągu roku. Wspominam to z sentymentem i poczuciem dumy. Ale też dużym smutkiem i bólem. Sentyment i duma, bo poznawałam świat, ludzi, język, kulturę i zmieniałam sposób myślenia. A smutek i ból dlatego, że wtedy jeszcze chorowałam na bulimię. Na zewnątrz można to było poznać po drastycznych zmianach wagi, ale nikt nie wiedział co dzieje się w środku. A bulimia to było piekło. Tak wyobrażam sobie „biblijne” piekło. Uwikłanie. Uzależnienie. Nienawiść do siebie samej i swojego ciała. Brak poczucia wolności i totalna potrzeba kontroli. Wychodziłam z niej długą, krętą ale coraz jaśniejszą drogą.
Jeśli ktoś z Waszego otoczenia choruje na zaburzenia odżywiania (a w pandemia pokazuje drastyczne wzrosty statystyk) - bądźcie dla nich łaskawi. Toczą wojnę, którą osobom zdrowym bardzo trudno zrozumieć. Miejcie dla nich dużo miłości i czułości. Tę walkę da się wygrać, ale trzeba jej spojrzeć w oczy. Osobom chorym jest trudno spojrzeć w oczy sobie samym, a co dopiero najbliższym.
Jestem psychologiem specjalizującym się w tematyce wstydu i odwagi. Współpracuję z osobami i zespołami świadcząc usługi coachingowe i szkoleniowe zarówno dla klientów prywatnych, jak i biznesowych.