Branżę psychologiczną, w której pracuję w skrócie i uproszczeniu można by było nazwać „pomocową”. Zawody pod nią podpadające mieszczą się gdzieś pomiędzy: wspierać, doradzać, pomagać, odkrywać, dodawać, upraszczać, leczyć. Najbardziej z tych wszystkich zastanawia mnie od pewnego czasu słowo: pomagać. Świadkiem wielu przez duże „wie” wewnętrznych bitew i konfliktów w zakresie wyceniania swoich usług jestem a coraz częściej pracuję z psychologami, terapeutami, psychoterapeutami.
Coś ewidentnie jest na rzeczy. Gdzieś następuje tarcie w przekonaniach i naszych głowach pomiędzy pomaganiem a zarabianiem. I ni stąd ni zowąd tworzy się taka pętla:
- Czy pomagać jest ładnie? Bardzo ładnie.
- Czy brać za to pieniądze jest ładnie? Bardzo nieładnie.
Przyglądam się więc tym przekonaniom krążącym wokół przedsiębiorczości & psychologii i myślę sobie tak:
- Każdy terapeuta do którego chodziłam musiał zadedykować setki, jeśli nie tysiące godzin nauki, gromadzenia doświadczenia, spędzania czasu na własnym rozwoju i własnym procesie terapeutycznym.
- Każdy terapeuta, u którego byłam spędzał sporą część tygodnia, miesiąca i roku na rozwijaniu własnych kompetencji, wiedzy i metodyki pracy.
- Każdy terapeuta, którego podziwiam i spotykam na swojej drodze osobistej i zawodowej wydał tysiące polskich PLNów i nie tylko, na swój rozwój w Polsce i zagranicą.
Więc najpierw od strony czysto matematycznej.
Jeśli w coś się inwestuje to warto, żeby ta inwestycja się zwróciła, bo w innym wypadku nie ma jak zrobić kolejnej i kolejnej i kolejnej.
Teraz od strony merytorycznej.
Jeśli chcemy mieć usługi na wysokim poziomie, które nie robią złej roboty, to osoba je wykonująca nie może zatrzymać się swoim rozwoju, potrzebuje o niego dbać, a to kosztuje.
A teraz od strony systemowej.
Jeśli chcemy, żeby osoby wykonujące ten zawód mogły utrzymać siebie i rodziny, posyłać do szkoły dzieci, kupować sobie jedzenie i płacić podatki, to muszą na tym, na czym się znają najlepiej odpowiednio zarabiać, żeby mieć z czego robić powyższe.
A na koniec od emocjonalnej.
Ja powoli tracę cierpliwość do tego unoszącego się w przestrzeni przekonania, że psycholog nie może dobrze zarabiać a jeśli to robi, to coś jest nie tak. I że zacytuję niektóre wypowiedzi: że to jest jakieś nieładne… że nie powinno tak być i… (moje ulubione) że tego nie można robić dla pieniędzy.
No bez kitu... Pomaganie to szlifowany talent, rozwijana kompetencja no i długo zdobywana wiedza. To też wysiłek i ogrom czasu temu dedykowany. I jak to jest, że...
- Nikt nie mówi programiście, że zarabianie na pisaniu kodu to grzech, żenada, nie fair, nie wolno i nie wypada.
- Nikt nie mówi tłumaczowi, że zarabianie na tłumaczeniu to grzech, żenada, nie fair, nie wolno i nie wypada.
- Nikt nie mówi policjantowi, że zarabianie na ściganiu przestępców to grzech, żenada, nie fair, nie wolno i nie wypada.
To zawód jak każdy inny. Nie mylmy pracy psychologicznej i terapeutycznej z akcjami charytatywnymi. One się nie wykluczają, ale niech nie będzie milczącego przymusu, że mają być tym samym.
W imieniu swoim i jeszcze paru kolegów i koleżanek.
A.
PS A my psychologowie miejmy odwagę doceniać siebie samych. Również finansowo.
Jestem psychologiem specjalizującym się w tematyce wstydu i odwagi. Współpracuję z osobami i zespołami świadcząc usługi coachingowe i szkoleniowe zarówno dla klientów prywatnych, jak i biznesowych.